piątek, 13 stycznia 2012

Najlepsze lata naszego życia / The Best Years of Our Lives (1946)

[DVD/INNE]

„Najlepsze lata naszego życia” to być może jeden z najbardziej popularnych filmów z lat 40. W chwili premiery spotkał się z entuzjastycznym odbiorem widzów i krytyków, zdobył 7 Oscarów, lecz z biegiem czasu popadł trochę w zapomnienie. Nie dziwię się temu zbyt mocno, film miał bowiem inny wydźwięk w chwili premiery, kiedy – trzeba to powiedzieć jasno – działał ku pokrzepieniu serc wszystkich mężczyzn (i ich rodzin), których wojna okaleczyła. Dziś widać to naprawdę wyraźnie, może nawet lepiej niż wówczas. Mimo tej retoryki, film wcale nie zestarzał się aż tak mocno. Zaskoczyło mnie, ileż humoru udało wepchnąć się scenarzystom do dialogów. Kilka tekstów zdecydowani wartych jest zapamiętania. Bohaterami filmu są głównie mężczyźni, mnie jednak do gustu przypadły bardziej postaci kobiece. Wierna i kochająca mimo wszystko Wilma, pewna siebie, a jednak bezradna wobec uczucia Peggy, czy Milly, która jednocześnie kocha męża, ale nie jest z nim do końca szczęśliwa. Nawet oportunistyczną Marie można na swój sposób polubić.

 
Legenda kina - Myrna Loy
Film ma swój urok, opowieść mimo zgrzytów propagandowych jest ciekawa. Zawiódł mnie nieco Wyler jako reżyser. Nie mam pojęcia po co niepotrzebnie przeciąga pewne sceny i maltretuje nas muzyką w miejscach, gdzie jest ona zupełnie niepotrzebna (chociaż z drugiej strony, w tamtych czasach muzyka rządziła się nieco innymi prawami). Niemniej, niech zdziwiony jestem tymi 7 Oscarami. Te film trzeba było wtedy nagrodzić, ale czy aż tyloma statuetkami? I gdzie nominacja dla Myrny Loy? To naprawdę dziwne, że ta piękna i utalentowana kobieta, która swego czasu była jedną z najważniejszych postaci w aktorskiej śmietance Hollywood.dostała tylko honorową nagrodę w 1991 roku.  Nagroda dla  Harolda Russella to pomyłka.

Nie będę ukrywał, że „Najlepsze lata naszego życia” oglądało mi się dobrze. Obraz mógłby być krótszy o jakieś 20-30 minut, Wyler mógłby nie katować nas zbliżeniami na twarze najbliższych żołnierzy podczas powitań (blee!), a całość byłaby lepsza bez patosu i propagandowej retoryki. Mimo upływu lat, to wciąż przyzwoite kino dla którego warto zarezerwować jeden wieczór.        

Moja ocena: 7/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz