Gdyby na kartce papieru wypisać cechy „Kaboom”, w teorii wyszedłby film, który powinienem polubić. Połączenie filmu młodzieżowego z seksem w roli głównej oraz obrazu katastroficznego klasy C, całość mocno kropiona kiczem i onirycznym klimatem. Rzeczywiście, miejscami blisko dziełu Arakiego do kultowego „Donniego Darko”, niekiedy zaś „Kaboom” ociera się o bzdury w stylu „Eating out”. Jak już kilka osób przede mną pisało, do największych zalet filmu zaliczyć należy soczyste, żywe kolory, dzięki którym wiele kadrów jest przepięknych. Tłok pięknych i umiejętnie filmowanych twarzy sprawia, że „Kaboom” z pewnością będzie jednym z najgorętszych filmów, jakie w tym roku zobaczę. Szkoda, że na pięknych kadrach i fajnym klimacie muszę przestać wyliczać zalety. Film ogląda się bezboleśnie, sama historia jest zaś zupełnie nieangażująca. I szczerze mówiąc byłbym w stanie to wybaczyć, gdyby reżyser odpiął pasy bezpieczeństwa i zaserwował bardziej odjechanie widowisko.
Kabbom” to film fajny i przyjemny, ale nic ponadto.
Moja ocena: 6/10
ech, widzę, że film nie przypadł ci do gustu :(
OdpowiedzUsuńnie uważam, aby czas przeznaczony na oglądanie "kaboom" był zmarnowany, ale obraz spodobałby mi się zdecydowanie bardziej, gdyby zamiast jechać na 4 biegu reżyser zdecydował się dodać gazu i przeskoczyć na 5. dla mnie ten film był zdecydowanie zbyt "bezpieczny":)
OdpowiedzUsuń