środa, 25 stycznia 2012

Gasnący płomień / Gaslight (1944)

[DVD/INNE]


Kiedy długo czeka się na jakiś film, to często bywa później tak, że spotyka nas rozczarowanie. Oczekiwania wobec obrazu zwyczajnie przerastają możliwości zaspokojenia. Mnie taka niemiła niespodzianka spotkała właśnie z „Gasnącym płomieniem”, co nie zmienia faktu, iż jest to film dobry, może nawet bardzo dobry. Wina za moje rozczarowanie spoczywa głównie na scenariuszu. Spodziewałem się gęstego, psychologicznego, niejednoznacznego kina. Tymczasem scenariusz „Gasnącego płomienia” jest cholernie oczywisty, aby nie powiedzieć wręcz naiwny. Praktycznie od początku zdajemy sobie sprawę, co dzieje się w świecie bohaterów; jedyna osobą, która ma problem jest Paula. Rozumiem, że miłość bywa ślepa, ale czy aż tak?:) Dla mnie zabrakło niejednoznaczności fabularnych, mylnych tropów, tak, abym i ja mógł uczestniczyć w świecie bohaterki, poczuć się zagubionym, wątpić w swoje przypuszczenia. Samo zakończenie przypomina zaś średniej klasy kryminał, to trochę za mało jak na kino psychologiczne.
To, dzięki czemu ten film mimo wszystko oceniam wysoko, to gra duetu Bergman-Boyer.  Dwie najwyższej klasy kreacje. Co prawda, każde z nich gra własny spektakl, trudno tu mówić o współgraniu, ale za to jakiż spektakl! Boyer byłby świetnym aktorem kina niemego. Nawet nie musi się odzywać, grą twarzy jest w stanie powiedzieć wszystko, co widz musi wiedzieć. Każdy gest jest wyważony z aptekarską dokładnością. Wielkie brawa. Bergman też nie odstaje i daje popis swych umiejętności, za co zresztą dostała Oscara. A trzeba przynać, ze łatwo było tutaj popełnić błąd.
Dodatkowo, film robi wrażenie zdjęciami (chociaż miejscami gra światła jest odrobinę pretensjonalna), scenografia i ciężkim klimatem.  Nie zmienia to jednak faktu, że średniej klasy scenariusz daje się wyczuć przez cały czas trwania filmu, nie ważne jak mocno Cukor stara się dwoić i troić, aby to zatuszować.

„Gasnący płomień” to kapitalna gra aktorska + klimat, psychologia głównych bohaterów kontra scenariuszowe braki w fabule i postaciach drugoplanowych (które są odrobinę tendencyjne jak na mój gust, vide Thwaites,  wścibska sąsiadka). Cały czas wahałem się, czy dać 7 czy 8, bardziej skłaniając się ku 7. Niech jednak będzie moja strata.  

Moja ocena: 8-/10

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz