Po „Eating Out” sięgnąłem tylko dlatego, że druga część tej wiekopomnej sagi mimo całego głupoty miała swój dziwaczny, odmóżdżający urok. Tak jak można się było tego spodziewać w dwójce użyto prawie tych samych chwytów, co w części pierwszej (to standard w tego typu produkcjach). Mimo to „Sloppy Seconds” miało nieco fajniejszy klimat i bohaterom pozwolono „rozwinąć skrzydła”. W dwójce jest więcej ździrowatej, ale sympatycznej Tiffani i oglądało ją się z większą przyjemnością niż jedynkę. Poza tym, druga część jest po prostu lepiej "przemyślana" i zrealizowana.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz