środa, 28 marca 2012

Miasto bez granic / En la ciudad sin límites (2002)

[DVD/INNE]


Nazywanie „Miasta bez granic” dwugodzinnym odcinkiem telenoweli to gruba przesada, niemniej film ma w sobie pewne naleciałości tego gatunku, nie dziwię się zatem, że wielu osobom ten film zwyczajnie do gustu nie przypadł. Teoretycznie wątek tajemniczego człowieka z przeszłości ojca miał być tym wciągającym elementem filmu, mnie jednak pozostawił obojętnym. Mogło się okazać, że Rancel jest kosmitą, a mnie kapcie by ze stóp nie spadły:-) Za mało jest w tym wszystkim napięcia, intensywności, aby mnie to zainteresowało na tyle, bym śledził akcję z zapartym tchem. Nie potrafię też współczuć Maksowi, tyle osób nigdy nie otrzymuje takiej szansy jak on i to że wybiera taką ścieżkę, a nie inną to, niestety,  jego wina. Mógł zmienić bieg wydarzeń, mógł być szczęśliwy. Ale tego nie zrobił, nie ważne już czy ze strachu czy z innego powodu. Takiej szansy nie powinno się przepuścić, a jeśli robi się to świadomie, trzeba później ponieść konsekwencje.

Jak dla mnie reżyser nie wykorzystał swoich postaci, zwłaszcza z drugoplanowych członków rodziny dało się więcej wycisnąć i wtedy film mógł być ciekawszy, zawłaszcza, że trwa ponad 2 godziny. Ale mimo wszystko „Miasto bez granic” oglądało mi się dobrze. Opowieść sama w sobie jest całkiem ciekawa i na szczęście prowadzona jest w sposób inny niż zrobiono by to w amerykańskiej produkcji. Do tego aktorom nie można nic zarzucić, Chaplin spokojnie dałbym za tę rolę nominacje do Oscara,  Gómez też spisał się wyśmienicie. Leonardo Sbaraglia grając w „Spalonej forsie” razem z Noriegą stworzył magnetyczny, homoerotyczny duet, jeden z najlepszych w tej grupie. Tutaj wygląda, jak zwykle, przepięknie, ale też gra wiarygodnie.


Lubię kino hiszpańskie, dlatego po ten film sięgnąłem. Nie oczarował mnie, ale skłonił do kilku refleksji i seans zaliczam do udanych. „Miasto bez granic” to interesujący, niejednoznaczni bohaterowie, naznaczeni bólem, piętnem swoich życiowych wyborów. I chociaż trudno mi im współczuć, to na ekranie ich zmagania z sumieniem ogląda się naprawdę dobrze.  

Moja ocena: 7/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz