[DVD/INNE]
Po ten film sięgnąłem tylko i wyłącznie ze względu na Kellana Lutza, po którym to ochrzciłem swego psa, a który to po kampanii Calvina Kleina sam został ochrzczony Mana Lisą w bieliźnie. Film jest zupełnie nieśmieszny, nudnawy, do tego odwołuje się do stereotypów, w które chyba sami twórcy nie wierzą, bo przedstawiają je jakby z musu. „Gry weselne” mają jeden plus: przedstawiają amerykańską obsesję ślubu/małżeństwa i chociaż w swojej wymowie pozostają konserwatywne, to pokazują w ciekawy sposób, jak małżeństwo funkcjonuje w dzisiejszym społeczeństwie już jako marka-slogan, a nie wartość. Związek małżeński jest obsesją głównej bohaterki, której w głowie się nie mieści, że ludzie mogą być szczęśliwi poza świętą rodziną, a rozwód może być najlepszym wyjściem, ba, może przynieść szczęście i pomóc zachować godność i resztę szacunku dla drugiej osoby.
Lutz i Moore |
Kellan robi to, do czego go stworzono – wygląda mega seksowanie. Jest tez epizod polski w postaci Marty Żmudy-Trzebiatowskiej, która jest całkiem znośna, pomijając fakt iż gra kretynkę (i nieźle prezentuje się w bieliźnie). Mandy Moore jednak zdecydowanie wole podkładająca głos w bajkach (vide "Zaplątani"), niż udającą, że posiada talent aktorski
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz