Sparks to być może największy grafoman współczesnej literatury amerykańskiej. Brak talentu oczywiście nie przeszkodził mu w sprzedaży milionów książek. „Pamiętnik” to być może najgorsza książka, jaką w życiu czytałem, jednak filmowa adaptacja była znośna. Hallström jest rzemieślnikiem raczej pośledniej klasy i nie miał tego wyczucia co Cassavetes. „Wciąż ją kocham” to banalna i do bólu mdła opowieść, której nawet Walentynowa dyspensa niewiele pomogła. Nawet główna para aktorska, ludzie, których mniej lub bardziej lubię – działali mi na nerwy, bo albo uznali, że wystarczy im ładnie wyglądać, albo byli na tyle mądrzy, że wiedzieli, że z tak debilnych bohaterów i tak niewiele wyciągną. Jedynie Jenkins miejscami ratuje sytuacje, jego wątek był zdecydowanie najciekawszy. Ale to i tak za mało, abym nie miał poczucia, że straciłem czas w naprawdę kiepski sposób.
Moja ocena: 3/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz