Gore Verbinski strzelił w dziesiątkę decydując się na realizację „Ranga”. Raz, że zrobił najlepszy film w swojej dotychczasowej karierze, dwa zatarł nieprzyjemny posmak po 2. i 3. części „Piratów z Karaibów”, trzy zrobił jedną z najlepszych animacji roku.
„Rango” mimo że zaczyna się leniwie i mało „bajkowo”, w pewnym momencie przeradza się w rozrywkę na najwyższym poziomie. Nawet trudno opisać klimat rodem z najlepszych westernów, jaki Verbinskiemu udało się stworzyć; co chwile widz natrafia na jakiś niesamowity detal. Animacja jest zabawna, ale nie zamienia się w błazenadę. Postaci, chociaż bazują na schematach, są ciekawe i nie sposób ich nie polubić. Sceny akcji trzymają w napięciu. Jeśli mam być szczery, to „Rango” oglądało mi się o wiele lepiej niż większość letnich hitów. Johnny Depp ma spory talent do podkładania głosów; ostatnio zdecydowanie wolę go słuchać niż oglądać.
Nawet jeśli miejscami „Rango” nie jest animacją, którą poleciłbym najmłodszym widzom, to nie będę krył, że przez 75% czasu bawiłem się pierwszorzędnie. Nie przepadam za westernami, ale tym razem Verbinskiemu i spółce udało się tchnąć w obraz tyle życia , że skapitulowałem.
Moja ocena: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz