niedziela, 7 sierpnia 2011

Jestem miłością / Io sono l'amore (2009)

[DVD/INNE]

 Ten film jest jak kolacja w drogiej rzymskiej restauracji. Potrawę podano na pięknej porcelanie, została ona z najwyższą starannością udekorowana przez samego szefa kuchni, a w tle słychać piosenki Elisy Toffoli. Problem polega na tym, że do głównego dania ktoś zapomniał dodać przypraw. Całość zamienia się więc w nieciekawą wyprawę, mimo pięknych dekoracji 





Nie potrafię zrozumieć zachwytów nad tym filmem. Co z tego, że został nakręcony według prawideł dawnej sztuki filmowej, skoro nie wypełniono go treścią godną większej uwagi? Zdjęcia są prześliczne, kostiumy Tildy zwracają na siebie uwagę (ale za co, na GaGę, ta nominacja do Oscara?). Rozumiem, że Akademia chciała jakoś film wyróżnić, ale lepiej było już nagrodzić zdjęcia). Owszem, film naprawdę ogląda się, jakby był z nieco innej epoki (poza scenami erotycznymi). Jednak sama historia, jakże klasyczna przecież, nie wybija się niczym ponad przeciętność. Znów mamy rodzinę, która rodziną jest tylko z nazwy, przystojnego młodego mężczyznę, który roznieca w starszej od siebie kobiecie ogień pasji i tragedię, która jest tak oczywista, że aż śmieszna. W pewnym momencie film zatrważająco przypomina chociażby „Skazę” z 1992 roku, a poza tym dziesiątki innych obrazów (nawet jeśli to efekt zamierzony, to trudno to zaliczyć do zalet).



Nie przeczę, filmowi nie brakuje pięknych detali. Swinton trzyma swój aktorski poziom (i nie pamiętam, kiedy ostatnio wyglądała równie kobieco), ale wartość tego obrazu dla mnie sprowadza się tylko do formy, treści brak bowiem wyrazistości i smaku.  Zdaję sobie sprawę, że niektórzy mimo wszystko tęsknią za takimi klasycznymi propozycjami. Ja do nich nie należę. Przynajmniej nie tym razem.  

Moja ocena: 6/10  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz