niedziela, 15 kwietnia 2012

Oto jest głowa zdrajcy / A Man for All Seasons (1966)

[DVD/INNE]


Najsłynniejszym filmem Zinnemanna jest z pewnością „Stąd do wieczności”, najbardziej cenionym przez krytyków zaś właśnie „Oto jest głowa zdrajcy”. Na oba spadł deszcz Oscarów i oba są filmami bardzo podobnymi. Opowiadają o konfrontacji jednostki, która posiada silne zakorzenione ideały i nie idzie w tej kwestii na kompromisy z ogółem, konformistycznym, ordynarnym i wściekłym tym bardziej, że ta jednostka tym swoją postawa tym bardziej podkreśla sprzedajność molarności mas.

W tamtym filmie buntownikiem był szeregowy Prewitt, tutaj zaś sam Tomasz Morus. W obu przypadkach cena za trwanie przy własnych ideałach będzie bardzo wysoka, ale nie tak ciążąca, jak sprzedanie w siebie. Jeśli mam  być szczery to ten konflikt sumień o wiele ciekawiej wyszedł reżyserowi we wcześniejszym filmie. „Oto jest głowa zdrajcy” jest filmem emocjonalnie kalekim. To bardziej traktat o sumieniu niż film z bohaterami z krwi i kości. Wszystko jest tu strasznie statyczne, jakby Zinnemann bal się, że chociaż odrobina dynamizmu zniszczy film. Oglądając „Stąd do wieczności” nawet dziś bez problemu można wyczuć wątpliwości, przeciwstawne uczucia, które szarpią Prewittem  (ale to również zasługa genialnej roli Montgomery’ego Clifta, który moim zdaniem był jednym z najlepszych aktorów swoich czasów).



W filmie o Morusie nie uświadczymy prawdziwej psychomachii. Tak naprawdę w kwestii ideologicznej bohater nie ma godnego przeciwnika, kusiciela. Cromwellowi zależy tylko na tym, aby pozbyć się przeciwnika i zaskarbić wdzięczność króla, nie mamy zatem pojedynku na argumenty, bowiem Morus od początku ma być ścięty, a nie przekonany do złożenia przysięgi. Zresztą postać samego „świętego” pokazana została jednowymiarowo i wybiórczo, o wiele ciekawiej pokazano go nawet w „Tudorach”, gdzie był on z jednej strony myślicielem i humanistą, z drugiej zaś religijnym fanatykiem, który palił innowierców na stosie w imię jedynie słusznej religii katolickiej.   

„Oto jest głowa zdrajcy” to jeden tych filmów, który (poza aktorstwem) nie wytrzymał próby czasu. Całe szczęście, że Zinnemann był naprawdę dobrym twórcą i zostawił po sobie „W samo południe” czy „Stąd do wieczności” (moim zdaniem jego najlepszy film).  Film o Morusie ciekawie prezentować się może już chyba tylko na kartach filmowych encyklopedii.

Moja ocena: 6/10          

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz