Po ten film sięgnąłem tylko z jednego powodu, chciałem zobaczyć coś z cudnym Peterem Mooney’em. No i obejrzałem, w całym filmie aktor pojawia się na ekranie przez mniej więcej 15-20 sekund. Ale mimo to nie żałuję, że tę telewizyjna produkcyjkę Disney’a obejrzałem. Film jest czymś w rodzaju popłuczyn po „Wrednych dziewczynach”, które wbrew pozorom były filmem nie tylko zabawnym, ale i całkiem mądrym. Mamy więc dziewczynę, która nie chce wpasować się w ogólny nurt popularnych dzieciaków do czasu, kiedy smakuje jak to jest być na szkolnym świeczniku. Detronizuje dotychczasowa gwiazdę, jednocześnie bardzo upodabniając się do niej, tak że jej przyjaciółka mówi: „jest jedna rzecz gorsza od bycia Marion Hawthorne, pragnienie bycia nią”. Bohaterka w imię popularności kłamie, manipuluje, traci przyjaciół. Całość oczywiście w tanim telewizyjnym stylu bajeczek dla dzieciakow. Ale jest jedna rzecz, która mówi wiele o zmianach, jakie zaszły w społeczeństwie. Jeszcze kilka lat temu w filmie pojawiłaby się scena, w której bohaterka przeprasza za wszystkie kłamstwa, jednocześnie przyznając się do nich ect. Natomiast tutaj takiej sceny nie ma. Kłamstwa pomagają odnieść dziewczynie sukces, szersze grono ludzi się o nich nie dowiaduje, czyli wszystko jest ok. Bardzo cyniczne, ale w sumie prawdziwe i za to (jak również za niezłe podsumowanie i wyśmianie wszystkich młodzieżowych produkcji jak "Zmierzch", które w pewnym momencie stają się marką, która ma być tylko i wyłącznie dojną krową) filmik dostał aż 4 gwiazdki.
Moja ocena: 4/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz