[DVD/INNE]
Hmm, życie Tony’ego Starka jest w pewnym stopniu imponujące. Po pewnych kosmetycznych modyfikacjach sam chętnie bym, chociaż na pewien czas, wskoczył w jego skórę. Na dłuższą metę jego styl okazałby się zapewne męczący. I tak jest z tym filmem.
Jak na kino akcji, „Iron man” okazuje się filmem cierpiącym na jej niedobór. Tak naprawdę mamy tu dwie porządne (podkreślam „porządne”) sekwencje akcji i tyle. Na 126 minut projekcji to zdecydowanie za mało. Humoru też jak na lekarstwo. Fabuła, nawet jak na ekranizację komiksu, miejscami poraża głupotą. Plusem za to z całą pewnością jest umiar w wykorzystywaniu efektów specjalnych, nie jesteśmy zasypywani kolejnymi bezmózgimi, super drogimi sekwencjami (jak to było w „Transformerach 2”) i po zakończeniu seansu nie grozi nam ból głowy. Robert Downey Jr. doskonale zna się na swojej robocie i w tego typu filmach sprawdza się pierwszorzędnie. Cieszę się też, że rola Pepper przypadła właśnie Paltrow, dzięki czemu Ameryka sobie o niej przypomniała (później było jeszcze „Glee”, ale akurat występ w tym serialu nie jest czymś, z czego powinna być dumna:P), a Gwyneth, mimo wszystkich swoich ograniczeń, potrafi zagrać koncertowo (jak w „Dowodzie”), dlatego mam nadzieję, że główna rola żeńska w superprodukcji zaowocuje ciekawymi propozycjami.
Jako letnie kino „Iron man” nie ma do zaoferowania zbyt wiele, ma swoje wzloty i upadli – w obu przypadkach na przeciętną skalę. Da się to obejrzeć, ale czemu widzowie tak tłumnie pędzili na to do kina? Podejrzewam, że za tydzień nie będę o „Iron manie” pamiętał.
Moja ocena: 6-/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz