wtorek, 31 maja 2011

Niedokończone opowieści / Unfinished Tales (1980) ¥

[KSIĄŻKA]

*Niedokończone opowieści* ~ J.R.R. Tolkien

Tytuł oryginału: Unfinished Tales of Númenor and Middle-earth

Stron: 438 przekład: Radosław Kot

Wydawnictwo: Amber




Jak bardzo głupi jestem, przekonuję się za każdym razem, kiedy rzecz (książka, film, płyta) odkładana przeze mnie zawsze „na później” okazuje się tą, którą powinienem przeczytać „na wczoraj”. „Niedokończone opowieści” kupiłem sto lat temu, jednak dopiero teraz miałem na tyle samozaparcia, aby się za nie zabrać. Właściwie samozaparcie to słowo, które w kontekście Tolkiena razi, Niebo bowiem wyobrażam sobie jako miejsce, w którym siedzę naprzeciwko Profesora, a ten snuje mi kolejne opowieści z krain Valarów.
Bardzo cieszę się, że w końcu po „Niedokończone opowieści” sięgnąłem. Po raz kolejny uzmysłowiłem sobie, jak trudną do ogarnięcia jest spuścizna autora „Władcy Pierścieni”; ile redaktorskiej cierpliwości Christopher musiał wykazać, aby tysiące fanów Śródziemia mogło poznać dodatkowe fakty ze świata wyobraźni jego ojca. 
Oczywiście, „Opowieści” były o wiele większą skarbnicą wiedzy, w czasie, kiedy zostały wydane. Dziś Internet, jak i inne książkowe wydania i opracowania dziedzictwa Profesora (jak chociażby opublikowane w 2007 „Dzieci Húrina”) dają nam o wiele większy wgląd w świat Śródziemia (chociaż czy bez sukcesu „Opowieści” wydano by „The History of Middle-earth”?). Dlatego też niewielu zupełnie nowych rzeczy dowiedziałem się z tej książki. Najciekawszym dla mnie rozdziałem był „Aldarion i Erendis”. Sporo w tym dziele wariantywności (dlatego wielkie podziękowania dla Ch. Tolkien za bardzo cenne komentarze), sporo także wchodzenia w niuanse, etapy powstawania kolejnych opowieści – co najlepiej chyba pokazuje przykład ewolucji opowieści o Galadrieli.

Dlatego też „Opowieści” zdecydowanie nie są pozycją dla kogoś, kto traktuje dzieła Tolkiena jako kolejną lekturę do poduszki. Wydaje mi się konieczną znajomość chociażby (poza „Władcą” i „Hobbitem”)  przynajmniej „Silmarillionu” -  bez bagażu tych lektur „Niedokończone opowieści” staną się tylko zbitkiem urywanych legend i mitów.      

Żałuję tylko, że rozdziały poświęcone Istarim i palantírom nie są bardziej rozbudowane i nawet w połowie nie nakarmiły mojej dociekliwości. Mam za to nadzieję, że dzięki tej lekturze będę bardziej zdeterminowany w poszukiwaniach „Księgi zagubionych opowieści” (której cena na allegro to 200-600 zł – nie mam pojęcia, dlaczego nikt tego nie wznawia, może premiera „Hobbita” coś w tej kwestii zmieni). Póki co, wciąż mam na półce „Atlas Śródziemia”, jak i nieco inne pozycje Mistrza, jak wydaną nie tak dawno po polsku „Legendę o Sigurdzie i Gudrun”.

Podsumowując, „Niedokończone opowieści” to pozycja obowiązkowa dla każdego, kto zachłysnął się światem Tolkiena, który wciąż jest niedoścignionym, najdoskonalszym literackim uniwersum, z jakim dane mi było się zetknąć. Pozostali powinni najpierw zapoznać się z mniej eklektycznym dziełem dotyczącym Śródziemia (z drugiej strony, czy „Silmarillion” też nie jest dziełem eklektycznym?:-) .  
Ja tę pozycję połknąłem - i rozpaliła mój głód na jeszcze więcej.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz