tag:blogger.com,1999:blog-3719187582971925342024-03-21T08:25:47.330-07:00Secrets & Lies: Dziennik filmowy marudnego Ovikadlatego, że zbliża się sesja, a mnie się nie chce.
dlatego, że przecież to frajda, a czasu (wbrew narzekaniom) mam aż nadto.
dlatego, że jestem leniwy, niski, mam masę kompleksów, a „kazaam” to najlepszy film wszechczasów (hmm, a może jednak „żyleta”?).
kopiując torne’a (sam nie jestem w stanie nic wymyślić). zakładam ów blog. będzie dużo słit foci(np. zacka efrona), jadu i golizny (to mój wyznacznik dobrego filmu).
patronem blogu mianuję kłapoucha („bo nie mamy czym szastać”).Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.comBlogger230125truetag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-41772600603286651992013-01-23T07:14:00.000-08:002013-01-23T07:14:35.806-08:00Tęsknota Veroniki Voss / Die Sehnsucht der Veronika Voss (1982)[DVD/INNE]<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFNX6DylOOFqcE8h6kOa15B8vf1OaYdcDLBxE71Wd4NM-GDppBXRRiedN7kpiaMrdVxGM0Ol9hNputYcL9k7UjC702w6AL4MPXSyawOaTLzlIauib2E9L5D8xy9eF1QMy2Nec9IZk_zUs/s1600/sehnsucht_der_veronika_voss_die.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFNX6DylOOFqcE8h6kOa15B8vf1OaYdcDLBxE71Wd4NM-GDppBXRRiedN7kpiaMrdVxGM0Ol9hNputYcL9k7UjC702w6AL4MPXSyawOaTLzlIauib2E9L5D8xy9eF1QMy2Nec9IZk_zUs/s1600/sehnsucht_der_veronika_voss_die.jpg" /></a></div>
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Gdyby Wilder kręcił „Bulwar
Zachodzącego Słońca” na środkach nasennych, to podejrzewam, że film idealnie
pokrywałby się z „Tęsknotą”. Oba filmy mają podobny punkt wyjście i podobny
koniec, najbardziej różnią się natomiast tym, co jest pomiędzy. Wilder skupił
się na swoich bohaterach i ich historii, dzięki czemu otrzymaliśmy prawdziwe
arcydzieło; intensywne, zdyscyplinowane, niepokojące. Fassbinder porwał się na
zadanie trochę przekraczające jego siły jako reżysera. I chociaż niemiecka
siostra „Bulwaru” jest uboższa to i tak jest to kawał świetnego kina. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">To, co pierwsze przychodzi na
myśl po seansie, to myśl, że kanalie zawsze mają sprzyjający czas. Czasem
bardziej (np. podczas wojny), kiedy indziej wiedzie im się trochę gorzej,
jednak zawsze są na fali wznoszącej. Jak żaden inny organizm potrafią
dostosować się do nowych warunków i niczym pijawka wysysać krew ze swych ofiar.
Co więcej, są na tyle sprytne (albo ich ofiary są na tyle głupie), że cały
proceder uchodzi im na sucho. Natomiast dobrzy ludzie, potrafiący się
poświęcać, kochać, przedkładać dobro innych nad swoje czy chociaż po ludzku wrażliwi to gatunek wymierający i
właściwie o to umieranie proszący. Ci którzy sa po środku, mają szansę na marną wegetację. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Veronika Voss, dawna gwiazda
kina i protegowana samego<span style="background-color: white;"> </span></span><span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Goebbelsa, dni chwały na już za sobą. Skończyło się
małżeństwo, propozycje ról przestały przychodzić. Jedyne co jej zostało, to w
miarę rozpoznawalna twarz, resztki majątku i umiłowanie do morfiny. Taka
Veronikę poznaje Robert, dziennikarz
filmowy. Kobieta robi na nim wielkie wrażenie. Dlaczego? Trudno mi pojąć. Mimo
że posiada ona wszelkie atrybuty femme fatale (a grająca ją Zech stworzyła
bardzo dobrą kreację), to jednak musimy wierzyć reżyserowi na słowo honoru, że
ma ona w sobie coś na tyle interesującego, aby zafascynować reportera. Między
bohaterami nie ma chemii, głównie za sprawą Thate’a, którego rola jako jedyna
mnie nie przekonała. W filmie nie znalazłem nic, co przekonałoby mnie, czemu
Robert ulega fascynacji ekranową divą. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Sam upadek Voss ogląda się za to wyśmienicie.
Kobieta żyjąca na granicy snu i jawy, uzależniona od morfiny i dostarczającej
jej doktor, demonicznej Katz. Świetny był pomysł, aby pokazać jej gabinet w tak
cholernie sterylny sposób. Dla uzależnionych od morfiny dr Katz jest boginią. Ich
życie uzależnione jest od niej; to ona decyduje o ich byciu i śmierci, a robi to
bez mrugnięcia okiem. </span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Voss zgubi każdego, kto jej tylko na to pozwali, wchodząc
w sidła tej pajęczycy. Przy dr Katz jest ona tylko marną intrygantką, która w imię uzależnienia poświęci wszystko i wszystkich;
kupowane przez nią działki mają o wiele większa wartość niż pieniądze czy kosztowności, które trzeba za nie
ofiarować. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Co więcej, zaraża ona swoją aktorską manierą i
zakłamaniem innych (ostatnia scena). Po utracie wszystkiego upadłych kochanków
stać już tylko na teatralne gesty. <o:p></o:p></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxx7FUdAaPCzkuWJJTD_sTeHYS_8CTCoiAHAaY_1kdSnCT3oIy-KfIYiMAdx9FZBFjWwn9cW-awq1BNOE_I9xtAXWy7Q8glfn-UnL61PFozCvDBZzlUbaeucCEtPvBTthTR3emSMQfSDs/s1600/PDVD_028.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="180" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgxx7FUdAaPCzkuWJJTD_sTeHYS_8CTCoiAHAaY_1kdSnCT3oIy-KfIYiMAdx9FZBFjWwn9cW-awq1BNOE_I9xtAXWy7Q8glfn-UnL61PFozCvDBZzlUbaeucCEtPvBTthTR3emSMQfSDs/s320/PDVD_028.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-color: white; font-family: Georgia, serif; font-size: 12pt; line-height: 115%;">Smutny jest świat Fassbindera. Nawet jeśli
brakuje mu intensywności i opowiadana historia miejscami traci wyraz, to i tak należy
docenić jego starania by opowiedzieć tę polifoniczną historię. Żyjemy w złym
świecie i tylko mające w sobie podobny pierwiastek zła, silne istoty</span><span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><span style="background-color: white;"> mogą
nim rządzić i znaleźć „szczęście”. </span>Każda okazana słabość zostanie wykorzystana,
każde potknięcie nie ujdzie uwadze czujnych oczu. A ponieważ reżyser unika
nadmiernej demonizacji postaci takich jak dr Katz czy jej wierna pomagierka, co mogłoby
prowadzić do sztuczności, morał jest tym bardziej niepokojący. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;">Ciekawe i bardzo dobrze zagrane
kino, nawet jeśli technicznie to kolos na glinianych nogach. Reżyser starał się
opowiedzieć wiele i nawet jeśli nie wszystko brzmi czysto, to i tak warto
posłuchać. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif"; font-size: 12.0pt; line-height: 115%;"><b>Moja ocena: 8/10</b></span></div>
Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-54493157140638763272012-06-19T11:38:00.001-07:002012-06-19T11:39:05.020-07:00Pina (2011)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Zlgb4KVEM-TRBHz43sWouFCCULjF2qaiYmhqmeMd7sP9eXPlmPF5ToZUkfdLsxguH7d9agrxi9s9eWbsm-fxhQxQvyoTJNozc_wRjL5K5zvPG2lA1g0XBy-XA7MrInG4aNh7BwceYk0/s1600/7397339.3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi6Zlgb4KVEM-TRBHz43sWouFCCULjF2qaiYmhqmeMd7sP9eXPlmPF5ToZUkfdLsxguH7d9agrxi9s9eWbsm-fxhQxQvyoTJNozc_wRjL5K5zvPG2lA1g0XBy-XA7MrInG4aNh7BwceYk0/s320/7397339.3.jpg" width="223" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Pina” to świeży powiew w koszyku
z filmami dokumentalnymi, jakie w tym roku widziałem. Reżyser zamiast katować
nas opowieściami o życiu choreografki lub serwować nudnej wycieczki od narodzić
do śmierci pozwolił, aby to sztuka, którą tworzyła Bausch stała się głównym
bohaterem filmu, wystawiając jednocześnie świadectwo samej Pinie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Owszem, posunięcie to dość
ryzykowne. Taniec rządzi się swoimi prawami i komuś, kto miał z nim epizodyczny kontakt (np.
oglądając wiekopomne widowiska taneczne serwowane przez nasze rodzime stacje
telewizyjne) film ten może wydać się nawet nie tyle nudny, co chaotyczny i
pretensjonalny (no dobra i do tego nudny). Dlatego nie uważam, żeby był to film
dla wszystkich i aby każdy musiał go zobaczyć tylko dlatego, iż był nominowany
do jakichś tam nagród. Dla osób wrażliwych na taniec, czy w ogóle ruch bądź tez
osobników w ogóle mających smykałkę do interpretacji wszelakich film ten
zarówno zmysłowych jak i intelektualnych wrażeń dostarczy pierwszorzędnych. Magia
pryska trochę, kiedy tancerze próbują sklecić kilka zdań, mają bowiem tendencję
do monologów w stylu pana Coelho</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
. </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEXAP5QWPFGqyYXWWLbdx-Ym5xvdlkh-pkil5s_UYwLwa0nNXMUzFRE1uxd8y7UTQ5VpNS1Zj8JF8jik4Txax6N7krGa7jiNc47qoltaJoWH1aQQGJ2HX-WFKb9u5hyphenhyphen6_yx152e0LXcWU/s1600/pina_3d_2big.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgEXAP5QWPFGqyYXWWLbdx-Ym5xvdlkh-pkil5s_UYwLwa0nNXMUzFRE1uxd8y7UTQ5VpNS1Zj8JF8jik4Txax6N7krGa7jiNc47qoltaJoWH1aQQGJ2HX-WFKb9u5hyphenhyphen6_yx152e0LXcWU/s320/pina_3d_2big.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Pnia” może i jest sprytnym
szarlataństwem jak sądzą niektórzy, może zaś wybitnym dokumentem na który
czekaliśmy lata (jak powiedzą inni). Może jeśli obejrzę ten film ponownie, moje
zdanie o nim się zmieni. A może w tym wypadku pierwsze wrażenie okaże się być
tym, któremu warto zawierzyć. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 9/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-51633190195800468552012-06-11T13:40:00.000-07:002012-06-11T13:40:07.166-07:00Mój tydzień z Marilyn / My week with Marilyn (2011)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigRUwRGqwBy2L2tzlTq1BqaSTwJdNVnr_NTH5StvivEY9Tt1aIKt1e3NObDS5Ik0lL8PV11-4lOipIhbue7OD5QtrkQdnJTlgHTWQP5nfYHWHuBesfFZ1tmw0jA_2TO9wRbKSOQmB8690/s1600/marilyn-palakat.jpeg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEigRUwRGqwBy2L2tzlTq1BqaSTwJdNVnr_NTH5StvivEY9Tt1aIKt1e3NObDS5Ik0lL8PV11-4lOipIhbue7OD5QtrkQdnJTlgHTWQP5nfYHWHuBesfFZ1tmw0jA_2TO9wRbKSOQmB8690/s320/marilyn-palakat.jpeg" width="222" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nie jestem wielkim fanem tego
typu filmów, a po kiepskiej „Żelaznej damie” nie miałem zbyt wielkich oczekiwań
wobec tego filmu. I dobrze się stało, bowiem dzięki temu „Mój tydzień z Marilyn”
okazał się być naprawdę dobrym kawałkiem kina. Dobrym posunięciem było ukształtowanie akcji w
ten sposób, że główna gwiazda, osoba o której wszyscy mówią, pojawia się dopiero
od pewnego momentu. Nieźle zbudowane zostało napięcie w oczekiwaniu na „największą
aktorkę świata”, dzięki czemu widz nie jest nią zmęczony i zarazem nie może doczekać
się, kiedy ikona kina wreszcie zawita na ekranie. Bardzo fajnie, że scenarzysta
nie próbował uporać się z całym życiem Marilyn w pośpiechu opowiadając jej
historię od narodzin do śmierci, drobny wycinek czasu wystarczył, aby nakreślić
jak skomplikowana osobą była Monroe, i jak łatwo zbanalizować jej postać. Co ważne,
w tym filmie określają ja nie tyle jej akcje, ona sama, co ludzie, którymi się otacza,
którzy się przy niej znajdują. To z ich ust, przelotnych komentarzy najlepiej
poznajemy kobietę, która podbijała świat kina w czasach, kiedy jej własne życie
było konstrukcją kruchą i bardzo podatna na zniszczenia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Postać Marilyn jest tym bardziej interesująca,
że została kapitalnie zagrana przez Williams. To zdecydowanie najlepsza rola w
jej karierze i bardzo możliwe, że w najbliższych latach ta aktorka będzie jedną
z głównych rozdających kart w Hollywood. Znakomity jest też Branagh, niektórzy mogą
narzekać na teatralność jego gry, ale moim zdaniem swoją postać oddał
znakomicie. Dench i jak zwykle super seksowny Cooper sprawiają, że dla obsady
nie raz jeszcze tan film obejrzę. Ale
nie tylko dla niej, również dla naprawdę dobrego scenariusza, który potrafił mi
w wiarygodny sposób sprzedać historię Monroe. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-57906827542981228012012-05-29T07:20:00.000-07:002012-05-29T07:20:06.369-07:00Ballada o Jacku i Rose / The Ballad of Jack and Rose (2005)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAn1RFAIHljVbiVRekRuvK2L92Z08Z9FndfISM1dVfXeEV4ZIdVtdhPFCpTEBxmzivIopFqdk3c-mh6eIDeqVbkmLAeLpWBw9JywHAWeWRl1WIl4e4i1jvxBvt_iv8HnZ2yMyEZ-anivU/s1600/tumblr_lozgduhvCB1qm3tguo1_400.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAn1RFAIHljVbiVRekRuvK2L92Z08Z9FndfISM1dVfXeEV4ZIdVtdhPFCpTEBxmzivIopFqdk3c-mh6eIDeqVbkmLAeLpWBw9JywHAWeWRl1WIl4e4i1jvxBvt_iv8HnZ2yMyEZ-anivU/s320/tumblr_lozgduhvCB1qm3tguo1_400.jpg" width="216" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Świetny film o tym, jak troska,
próba chronienia tego co cenne może stać się obsesją, która zamiast pomaga
krzywdzi. Jak również o tym, że każda utopia skazana jest na klęskę,
niezależnie od chęci uczestników i rozmiaru przedsięwzięcia. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jack został kiedyś mocno
skrzywdzony, przez co jego ideały , zabarwione goryczą, stały się
niebezpieczne. Ich ofiarą padł nie tylko on sam, ale przede wszystkim jego
córka Rose. Niezwykła więź, jaka połączyła ją z ojcem zablokowała jej szanse
rozwoju, ba, nawet normalnego funkcjonowania bez jego obecności. Więź ta nie przewiduje
odstępstwa od zasady wyłączności, zarówno ze strony Jacka, jak i Rose. Tylko
najbardziej drastyczne rozwiązanie może dokonać przebiegunowania w ich życiach;
tylko po czymś ostatecznym zaistnieć może szansa, aby otworzyć się na świat
przez którym uciec się nie da.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Ostatnio mam spore szczęście, bo
oglądam kino może nie wybitne, ale pozostawiające po sobie dobre wrażenie i
wiele pytań. „Private Romeo”, „Dare”, „The Ballad of Jack and Rose” to filmy, które
zostaną ze mną na długi czas. We wszystkich przypadkach głównie dzięki świetnym
kreacjom aktorskim (tutaj Day-Lewisa, Kenner
i ślicznej Belle) i ciekawej,
wielowymiarowej historii. Polecam szczególnie osobom, które interesują się
nieszablonowym relacjom rodzinnym. Ta delikatna, ale jednocześnie bardzo świadoma opowieść to póki co TOP 30 najlepszych filmów, jakie w tym roku widziałem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-37357073840081953852012-05-29T07:06:00.000-07:002012-05-29T07:07:12.290-07:00Dare (2009)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj2IfS3zGrSpzAE43SxTH39ig_P6SaezbzvmVbfWj7ktWD6lkscKuAEGRGKASrQNnkZjRJly2DS8dlA_QW7QWvemS3OsDZ3E6j5YSyhpfKszdg9-OuVgncW6zPQ77aqPlKD1uEnTBL9QA/s1600/Dare.2009.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjj2IfS3zGrSpzAE43SxTH39ig_P6SaezbzvmVbfWj7ktWD6lkscKuAEGRGKASrQNnkZjRJly2DS8dlA_QW7QWvemS3OsDZ3E6j5YSyhpfKszdg9-OuVgncW6zPQ77aqPlKD1uEnTBL9QA/s320/Dare.2009.jpg" width="216" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lubię filmy, w których
bohaterowie wraz z rozwojem akcji zaprzeczają swoim początkowym prezentacjom. Lubię
bohaterów, których nie trzymają się etykiety, a każda kolejna zaprezentowana
warstwa wzbogaca ich charakterystykę, dzięki czemu nawet jeśli ich nie lubię,
to nie mogę powiedzieć, że mnie nie ciekawią. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Dare” jest filmem rozwijającym
krótkometrażówkę o tym samym tytule z 2005 roku. Nie zrobiła ona na mnie
wielkiego wrażenia, natomiast wersja kinowa mimo wielu niedociągnięć (np. w
montażu, który zwłaszcza pod koniec szwankuje) spodobała mi się bardzo. Dałem porwać
się historii trójki bohaterów, z których żadne nie jest tym, kim na początku
wydaje się być. Czy jest to szara myszka Alexa, czy niegroźny Ben czy
cwaniakowaty Johnny. Każda z tych postaci jest niezwykłym kłębowiskiem uczuć,
asekuranctwa, pragnień i tęsknot, które na co dzień skrzętnie ukrywa, bojąc się
podjąć wyzwania. Konfrontacja pomiędzy tym kim chcieliby (mogą?) być, a kim są
jest nieunikniona. Ta trójka miała szansę stworzyć coś unikatowego,
awangardowego, jednak może ta szansa przyszła za wcześnie, a może egoizm
bohaterów był zbyt wielki, aby ta potencja miała szanse się rozwinąć. Bo trzeba
przyznać, że zachłanność bohaterów w realizacji własnych pragnień wręcz
odrzuca. Co dziwne, to właśnie Johnny wydaje się być najbardziej szczerą osoba,
najciekawszym z bohaterów. Pod płaszczem bogatego luzaka mającego fajnych
znajomych kryje się zdewastowany emocjonalnie młody mężczyzna, który
rozpaczliwie potrzebuje bliskości. Jest zagubiony, ale w swojej próbie
poszukiwania szczęścia najbardziej autentyczny, i chyba jego egoizm najłatwiej
jest mi usprawiedliwić. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRGa8UXzkyaFCgPQPa8Ett4-iZdobU6zpV39UdaJQ68hVNp4JoQL7i_0WPmDfrvGAaWwntUUv453ML8r4s7H_Ih-7wiVz3ZG129emPk7VX9hfy__yKk-sm80omNAstRfCTtHQXeN18IEc/s1600/500full.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="244" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgRGa8UXzkyaFCgPQPa8Ett4-iZdobU6zpV39UdaJQ68hVNp4JoQL7i_0WPmDfrvGAaWwntUUv453ML8r4s7H_Ih-7wiVz3ZG129emPk7VX9hfy__yKk-sm80omNAstRfCTtHQXeN18IEc/s320/500full.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Młodzi aktorzy zagrali naprawdę nieźle,
zwłaszcza Gilford, który jako Johnny jest i nienachlanie seksowny i prawdziwie
cierpiący. Świetny jest też króciutki, ale magnetyczny występ Cumminga. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Dare” warsztatowo pozostawia sporo
do życzenia . Ale sama historia i bohaterowie są na tyle ciekawi, że absolutnie
polecam ten film. Ciekawe swoją drogą, czy kiedyś zobaczę udaną realizację
takiego modelu „rodziny” (to słowo akurat średnio mi tu pasuje), gdzie podobna
historia będzie miała pozytywne zakończenie.</div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiddMtpQTW0qp8G6KHzwcqXSig4_tY5Mej4j8EkW5Qa7IBMgUWf09wgT-3CloIW0_1t32JMPxZk0Y_CANvS3SEp5mMT32ARWCYRch1WtbmJcSz1K4DbbKG2ySYDRjhURLTY-i2gwz2U24A/s1600/dare15.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiddMtpQTW0qp8G6KHzwcqXSig4_tY5Mej4j8EkW5Qa7IBMgUWf09wgT-3CloIW0_1t32JMPxZk0Y_CANvS3SEp5mMT32ARWCYRch1WtbmJcSz1K4DbbKG2ySYDRjhURLTY-i2gwz2U24A/s320/dare15.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-58312769419402220072012-05-24T12:30:00.001-07:002012-05-24T12:33:02.363-07:00Victor, Victoria (1982)<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAQukarkfR7Mg8n0zb_dNL1SZYET1A2J5lnsAe817pkWRyYlM4t5W9xdZnTrCw1lgryNPPh1Gv4QhDOZxgu2duMJeyubTh2mI7D8MDFpCGPi-4_94rB8fhad26UzMQedeO0-2vz3XCXxU/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhAQukarkfR7Mg8n0zb_dNL1SZYET1A2J5lnsAe817pkWRyYlM4t5W9xdZnTrCw1lgryNPPh1Gv4QhDOZxgu2duMJeyubTh2mI7D8MDFpCGPi-4_94rB8fhad26UzMQedeO0-2vz3XCXxU/s1600/images.jpg" /></a>Bardzo zabawny film o tolerancji,
przyjaźni, miłości przedstawionych zarówno poza sztywnymi ramami, jak również w
nich, pokazujący jak bardzo przywiązani jesteśmy do etykiet i ściśle
określonego postrzegania pewnych rzeczy, że kiedy zjawisko wymyka się pojęciu
może to doprowadzić nasz światopogląd do ruiny, ale w zamian możemy zyskać coś najcenniejszego - miłość. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Victor Victoria” to wdzięczę,
dwugodzinne przedstawienie na którym nie sposób dobrze się nie bawić.
Zwłaszcza, że aktorzy i reżyser postarali się, aby działo się sporo i cała
farsa, mimo iż wiedzie ku oczywistemu zakończeniu, nie nudzi. Lekcja o
tolerancji, miłości, która nie zna płci przechodzi przez gardło dość gładko. Od
polowy film jednak troszkę się rozłazi, pewne rzeczy niepotrzebnie są
akcentowane po kilka razy. Koniec końców to jednak heteroseksualne uczucia,
jakkolwiek troszkę nietypowe, i tak wiedzie prym, natomiast historia Toddy’ego
robi od pewnego momentu tylko za tło. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span lang="EN-US">Perełką filmu jest Lesley Ann Warren. </span>Rola co prawda popisowa,
ale I tak wniosła ona do filmu mnóstwo życia, Julie Andrews ma wiele talentów,
ale z pewnością nie jest wulkanem energii, a ten film potrzebował takiego
zastrzyku. Ogólnie film sympatyczny, ale zdecydowanie wolę „Grę pozorów”. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10 </b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-32632589231015951452012-05-24T12:13:00.003-07:002012-05-24T12:31:27.012-07:00Private Romeo (2011)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjksJm4UM3z4PZn6617tz0Ysg9e5IuPF3sKmC4fHLIUkSpWRXXZF8y5NvqlaRK3H2LFoaYZNYR0F4HPKNZERFaQIQACLWybwgKLaFKX2ZnppOyF1dBGF-zNluVIK8eHW4MDhoSKzeHMh0w/s1600/privateromeo_poster01.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjksJm4UM3z4PZn6617tz0Ysg9e5IuPF3sKmC4fHLIUkSpWRXXZF8y5NvqlaRK3H2LFoaYZNYR0F4HPKNZERFaQIQACLWybwgKLaFKX2ZnppOyF1dBGF-zNluVIK8eHW4MDhoSKzeHMh0w/s320/privateromeo_poster01.jpg" width="215" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Szekspir to jeden z najbardziej
skrzywdzonych pisarzy. Już dawno przestano go czytać, chociaż wciąż sięga się po
jego książki. Jednak nawet mając przed oczyma tekst, czytelnicy zamiast go
zgłębiać i interpretować zaspokajają się istniejącymi arcyinterpretacjami,
które funkcjonują w naszej kulturze, sam tekst Szekspira zostaje zaś martwy. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dlatego takie filmy jak „Private Romeo” to świeże powiewy, które nieco ruszają
te duszne powietrze. Brown zrobił bardzo prosty, ale robiący wrażenie film, co
udowadnia po raz kolejny, że dobry pomysł obroni się nawet bez milionowych
budżetów. Świetnym pomysłem było wymieszanie angielszczyzny z czasów autora „Romea
i Julii” ze współczesnym językiem. Co więcej, nie czuć zbytnio ani sztuczności
takiego zabiegu, ani dialogi nie przygniatają filmu. Aktorzy z zadziwiająca
lekkością odnaleźli się w swoich rolach. „Private Romeo” to również film bardzo
dobrze zagrany. Para głównych bohaterów została świetnie dobrana (te spojrzenia, ta chemia), ale i
pozostali aktorzy sprostali zadaniu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhabLCKm7xfWnioJynHM6wE9lff3OSbibxBwBoNabK1hKcx2ALJAJgI476AIOEsRFx7sNhy8qAJmhzt1Gppm1tTWISIjJOBpsuuj9GM8ovl9FFR0ye4WROBNeMrl0h-b_KCKk7OlPIYp3E/s1600/private_romeo-main.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="179" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhabLCKm7xfWnioJynHM6wE9lff3OSbibxBwBoNabK1hKcx2ALJAJgI476AIOEsRFx7sNhy8qAJmhzt1Gppm1tTWISIjJOBpsuuj9GM8ovl9FFR0ye4WROBNeMrl0h-b_KCKk7OlPIYp3E/s320/private_romeo-main.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Dzięki Brownowi i jego ekipie
tragedia Szekspira po raz pierwszy od dłuższego czasu nabrała barw na wielkim
ekranie. Potrafiła zaciekawić, wciągnąć, wzruszyć. Opowieść o zakazanej miłości
stała się czymś więcej niż kolejną nudną lekcją o wielkim autorze. Jeśli mam
być szczery, to jedno z najmilszych zaskoczeń, jakie w tym roku zobaczyłem i
wielkie dzięki Marcinowi, że o tym filmie <a href="http://tornepl.blogspot.co.uk/2012/05/private-romeo-2011.html">napisał</a>. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-49407765321439863532012-05-14T02:33:00.001-07:002012-05-14T02:33:05.795-07:00Celluloidowy schowek / The Celluloid Closet (1995)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi-BJoSW0j54dS8qxarGPlVTOE-jjMt6lDWD8UO3QZtojDNSLQe-Y7ozlccX3OpY2ariswj5EMePMyHsyI1fuR70wb9dCm0lqbrIufkxWAsa39Bq1iIG8ggyyLxI9-UfeASTi3aHi_NMw/s1600/the-celluloid-closet-p.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgi-BJoSW0j54dS8qxarGPlVTOE-jjMt6lDWD8UO3QZtojDNSLQe-Y7ozlccX3OpY2ariswj5EMePMyHsyI1fuR70wb9dCm0lqbrIufkxWAsa39Bq1iIG8ggyyLxI9-UfeASTi3aHi_NMw/s320/the-celluloid-closet-p.jpg" width="225" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bardzo ważny dokument starający
się pokazać, w jaki sposób pokazywano homoseksualistów w filmach na przestrzeni
lat. Zarówno w czasach, kiedy czułość między osobami tej samej płci na ekranie
można było pokazać wprost („Skrzydła”), bo nie kojarzono jej jeszcze z
homoseksualizmem, gdyż temat ten w przestrzeni publicznej zwyczajnie się nie
pojawiał, przez czasy, kiedy cenzura wielkimi nożycami ciachała ile chciała,
często niszcząc film (co prawie zdarzyło się z „Kotką na gorącym, blaszanym
dachu”), do czasów kiedy homoseksualizm odczarowywany był powoli z pejoratywnego
postrzegania przez pryzmat zbrodni (która musi zostać ukarana).</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nawet na najbardziej zajadłą
cenzurę były sposoby (zwłaszcza, że często zajmowali się tym rzemiosłem ludzie,
delikatnie mówiąc, mało bystrzy). Kino wykształciło specjalny język gestów, własną
leksykę, aby mówić o tym, co miało być przemilczane. Mimo że nagonka na „zboczenia” była naprawdę
silna, dołączali do jej nawet ludzie kina (czasem nawet ci, którzy homoseksualistów
portretowali), tematu nie dało się wyplenić, co zresztą zostało pokazane na
wielu przykładach.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Pod względem materiałowym jest to
film przebogaty. Jest to zarówno zaletą, jak i wadą, bowiem o wielu ważnych
pozycjach w ogóle się nie wspomina, inne zaś tylko migają na ekranie, przez co
trudno uznać temat nie tylko za wyczerpany, ale nawet godziwie zaprezentowany.
Dokument ten należy traktować bardziej jako zarys, punkt wyjścia do dalszych
badań. Freidman i Epstein niestrudzenie wałkują temat homoerotyzmu i chwała im
za to. Bo mimo że raz robią to lepiej, raz
gorzej, to jednak zawsze swoimi filmami otwierają furtkę do ważnych
dyskusji. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b><br /></b></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
PS. oglądając "Buntownika bez powodu" zastanawiałem się, czy Platon nie podkochuje się w Jimie, ale powiedziałem sobie, że chyba przesadzam. Kilka dni później przeczytałem, że jakoby sam Dean polecił Mineo, aby zagrał tak, jakby jego bohater był zakochany w Jimie. Ten film też zgadza się z moim pierwszym spostrzeżeniem. Chyba muszę bardziej ufać swoim instynktom interpretacyjnym:)</div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-36979422067888891852012-05-14T02:16:00.001-07:002012-05-14T02:16:44.864-07:00Glitter (2001)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmOhf4Clk2K8DWRNXkHaDpA13oNx37iN09yrzzhf_LTlcY5wFuLrTqQsV17iAePtYm1Z4K67d1neYiM9-ZHrI4cGWF-iy5DtBfFrIjEryuXXTJifPCX5GXmVLqN8HQJ7SRhopAl0F82tI/s1600/glitter_2001.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhmOhf4Clk2K8DWRNXkHaDpA13oNx37iN09yrzzhf_LTlcY5wFuLrTqQsV17iAePtYm1Z4K67d1neYiM9-ZHrI4cGWF-iy5DtBfFrIjEryuXXTJifPCX5GXmVLqN8HQJ7SRhopAl0F82tI/s320/glitter_2001.jpg" width="215" /></a>Zazwyczaj, kiedy jakiś film jest stygmatyzowany
jako ten „najgorszy”, to rodzi się we mnie dziwna potrzeba nie rzucania
dodatkowego kamienia na ofiarę, zwłaszcza, że podobnie jak z zachwytami,
przesadna krytyka zazwyczaj dyktowana jest modą, a nie rzeczywistą jakością
obrazu. „Glitter” to jednak jedna z tych pozycji, że ilekolwiek złego się o
niej nie napisze, to i tak będzie za mało, aby oddać to, jak bardzo denny jest
ten film. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Rozumiem, że w latach 90. Mariah
była największą gwiazdą amerykańskiej sceny muzycznej. Sprzedawała najwięcej
płyt, single non stop lądowały na pierwszym miejscu Billboardu, ale nawet tym
nie można tłumaczyć faktu, że jakikolwiek producent wyłożył kasę na ten
scenariusz. Trudno tak naprawdę nawet mówić tu o scenariuszu, kiedy fabuła tego
filmu to zlepek kilku scen, między którymi często brak powiązania, wyjaśnień
sytuacji (w jednej scenie Billie jest początkująca artystka, w następnej kręci
teledysk, a już w kolejnej jest „odkryciem roku” wtf?). Dialogi w stylu „zazwyczaj
tego nie robię” (po seksie na pierwszej randce) czy motyw z matką (z
arcytandetną sceną na końcu) wywoływały u mnie fizyczny ból. Tandetny to
zresztą przymiotnik najlepiej określający całe „widowisko”. Nie mam pojęcia jak
ślepi ludzie zatwierdzali to wszystko, całe szczęście krytycy i widzowie
wystawili filmowi zasłużone noty; film okazał się wielką klapą i mocno podkopał
karierę Maryśki, która już nigdy nie odbudowała swojej pozycji sprzed premiery
tego dzieła. Całkiem więc możliwe, że ktoś z konkurencji zapłacił twórcom za to, aby stworzyli najgorszy film, na jaki ich stać, a okazało się, że w tej dziedzinie są oni wyjątkowo utalentowani. Stworzyli więc żałosny american dream, za który powinni byli zostać wysłani do gułagu.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 1/10</b> (w tym roku widziałem
ponad 160 filmów i tylko jeden z nich był gorszy)</div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-22241420689235677542012-05-02T03:37:00.000-07:002012-05-02T03:37:59.090-07:00Miłość jest wspaniała / Love Is a Many-Splendored Thing (1955)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIjDlKKhS9penF-R_vX3OduRoTRpEDMfPoeIa8G_gHDzwLrDKOfsM03LrU0L1Wi2om6hpMs-CZ6r1v5P2OoSgVFpkpWLlDhBAY10712KW_Fj23cXcM0GMz4Ml29EanLwRWau62L1lZJrE/s1600/51PTRFHWTFL._SL500_AA300_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiIjDlKKhS9penF-R_vX3OduRoTRpEDMfPoeIa8G_gHDzwLrDKOfsM03LrU0L1Wi2om6hpMs-CZ6r1v5P2OoSgVFpkpWLlDhBAY10712KW_Fj23cXcM0GMz4Ml29EanLwRWau62L1lZJrE/s1600/51PTRFHWTFL._SL500_AA300_.jpg" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Marcin może mnie zjechać, że znów
klasyk, a ja marudzę, ale „Miłość jest wspaniała” to kolejny dowód na to, że
Oscary zawsze chodziły swoimi ścieżkami, czasem bardzo trudnymi do pojęcia. Melodramat
Kinga to odrobinę mdła opowieść o miłości białego reportera do lekarki,
która pochodzi z mieszanego związku. On
jest pewny siebie i bez pardonów sięga po to, czego pragnie (w tym wypadku po piękną
panią doktor), ona chce podejść do tego zdroworozsądkowo, lecz (oczywiście!)
jak każda kobieta w ramionach mężczyzny staje się bezbronna wobec jego czaru. Przez
półtorej godziny obserwujemy wyzute z namiętności spojrzenia (chyba
rzeczywiście konflikt głównych aktorów odbił się na relacjach granych przez
nich bohaterów), przytulania, wspólne kolacje itd., itp. Smutne zakończenie
oczywiste jest niemalże od pierwszych minut filmu, wydaje się aż sztuczne w tej
oczywistości. Ta historia miłosna
zupełnie mnie nie zainteresowała, nie przekonała, nie wciągnęła. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Jones zagrała dobrze, ale
nierówno, bowiem równocześnie jej gra nie jest wolna od charakterystycznych dla
tamtej epoki chwytów, dziś dość komicznych (np. sceny radości, w których wygląda jakby była
upośledzona). Holden też nie był najgorszy, każde z nich jednak gra swoją rolę,
zamiast współgrać ze sobą. Ambiwalentny stosunek mam też do muzyki. Z jednej
strony to z pewnością jedna z najlepszych ilustracji wielkiego Newmana, z
drugiej zaś nie jest to muzyka wolna od pewnej niegroźnej pretensjonalności (na
szczęście tylko chwilami się jej poddaje). </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUCwdIKs1W-SpE557D8f6_7rnBMFmkBRxsDy1pCrLDrY97-wjMp-Y0rZ28wC93BkMAlg64ZQewBRz6MhLCQA0bXimdZcPAWsNRRkiKzDlscXbltehbdybU7v_9iUoQIE81DITyf4zxHMA/s1600/391022.1020.A.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUCwdIKs1W-SpE557D8f6_7rnBMFmkBRxsDy1pCrLDrY97-wjMp-Y0rZ28wC93BkMAlg64ZQewBRz6MhLCQA0bXimdZcPAWsNRRkiKzDlscXbltehbdybU7v_9iUoQIE81DITyf4zxHMA/s320/391022.1020.A.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Miłość jest wspaniała” to film trochę
dziś już zapomniany i szczerze mówiąc wcale się temu nie dziwię. Obraz się
zestarzał, to pewne, ale chyba nawet w 1955 nie było to szczytowe osiągnięcie
kinematografii czy nawet swojego gatunku. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 6/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-5153381968169656482012-05-02T03:15:00.001-07:002012-05-02T03:15:55.224-07:00You Should Meet My Son! (2010)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGYkCQYGFW84EKxREGEbzUDB7RuU7QkAiDk6ZxUMn9HvLaH0b7TYJFPE6TKVJhutT9_UyX2MsxWSWlDB0C572Rn9xcnf08rlDvhUBjOSVd3yIvlGdqVNOe2lnGAEjcWWJrWR_14rm_WTA/s1600/l_1615916_d234af7b.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjGYkCQYGFW84EKxREGEbzUDB7RuU7QkAiDk6ZxUMn9HvLaH0b7TYJFPE6TKVJhutT9_UyX2MsxWSWlDB0C572Rn9xcnf08rlDvhUBjOSVd3yIvlGdqVNOe2lnGAEjcWWJrWR_14rm_WTA/s320/l_1615916_d234af7b.jpg" width="244" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Całkiem zabawna komedyjka. Mae
niestrudzenie szuka żony dla swego syna, nawet przez chwile nie podejrzewając,
że współlokator, którego jej pociecha przyprowadza na obiady jest kimś więcej
aniżeli tylko współlokatorem. Kiedy prawda wychodzi na jaw, po początkowym
szoku, kobieta szuka „synowego” z taką samą determinacją, co wcześniej synowej.
</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Autorzy filmu mieli fajny pomysł
i całkiem nieźle go zrealizowali. Sceny, w których matka i ciotka zastanawiają
się, dlaczego Brian jest gejem („pozwalałaś mu oglądać zbyt wiele teledysków Madonny”),
wizyta w chrześcijańskim „zakładzie rehabilitacyjnym” dla gejów, nauka obsługi
komputera czy w końcu wizyta w gej klubie to humor na naprawdę wysokim
poziomie. McGee i Goans stworzyły dobry, zabawny duet. Szkoda jednak, że część pozostałych
aktorów raczej odwaliła fuszerkę. Do tego mały budżet aż za bardzo rzuca się w
oczy, co odrobinę przeszkadzało mi w odbiorze. Największy minusem jest jednak
zakończenie. Dzieje się w nim za dużo, jest zbyt głośno, chaos zaplanowany
zdaje się być nieopanowanym. Ogólnie
jednak bawiłem się nieźle.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 5/10 </b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-89035157706455381152012-04-25T08:49:00.002-07:002012-04-25T08:49:21.725-07:00W.E. (2011)<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUud8VtpBCN9n4msT7GjU8YKQJ97lr4xQmtphMcp14AApqqOzsPKrMbtLpgeX_gG_j5Y2Nl4pNKcuGQeoKPxNX0eiPAuct_825QOXNx08C5kWXw1qs7rusZC0L_3UNLngSoVS55Q3k2xc/s1600/WE_film_poster.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjUud8VtpBCN9n4msT7GjU8YKQJ97lr4xQmtphMcp14AApqqOzsPKrMbtLpgeX_gG_j5Y2Nl4pNKcuGQeoKPxNX0eiPAuct_825QOXNx08C5kWXw1qs7rusZC0L_3UNLngSoVS55Q3k2xc/s320/WE_film_poster.jpg" width="216" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">Istnieje
frazeologizm „jak spaść, to z dobrego konia”. Madonnie przytrafiła się taka właśnie
sytuacja. Madge-reżyser jest jak osoba znająca mnóstwo pięknych słów w obcym
języku, ale nie mająca opanowanych podstaw gramatyki. Nie jest więc w stanie
złożyć spójnej wypowiedzi, tak jak „Królowej Popu” nie udało się wyreżyserować spójnego
filmu. Stworzyła jednak dzieło ładne. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="font-family: "Georgia","serif";">„W.E”
to obraz, w którym przeplatają się paralelicznie dwie historie: jeden z największych
skandali obyczajowych XX wieku, czyli związek króla Edzia i jego ukochanej
rozwódki </span><span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;">Wallis Simpson</span> oraz dziejąca się współcześnie
opowieść o nieszczęśliwej Wally Winthrop, która jest zarówno naznaczona,
jak i zafascynowana postacią księżnej Windsoru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;">Wally rozpaczliwie
kocha (albo wydaje jej się, że kocha) mężczyznę, który ją zdradza, rani zarówno
w sposób wyrafinowany, jak i bardzo prostacki. Stworzył jej więzienie, w którym
nie ma szans na rozwój, stanowienie o sobie, jednak dla otoczenie jest „tą
szczęściarą”, która wyszła za wziętego i szanowanego lekarza. Nikt nie ma
pojęcia (ale nie chce go mieć) o tym, że za „drzwiami sypialni” rozgrywa się
dramat. Kobieta zafascynowana jest postacią, po której została nazwana.
Kobietą, która wstrząsnęła światową opinią publiczną, stając się poniekąd
wrogiem nr 1, kiedy odważyła się związać z brytyjskim władcą. I to właśnie ona
jest główna bohaterką filmu. Zarówno madonną, jak i Wally interesuje to, co
jest druga stroną medalu. Wszyscy mówią o tym, ile Edward musiał poświęcić dla
ukochanej kobiety, nikt zaś się nie zastanowi nad tym, ile ona musiała z kolei poświecić
dla niego. Tak samo, jak wszyscy widza sukcesy zawodowe męża Wally, nie
wiedząc, że w domowym zaciszy jest tyranem i manipulantem. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;">Jeśli przyjrzymy się
środkom warsztatowym, jakich użyła Madonna, to „W.E” robi wrażenie. Widać, że
babka odrobiła lekcje i chciała pokazać, że jest ambitna. Trzeba jednak mierzyć
siły na zamiary. Co z tego, że film jest ciekawie zrealizowany, skoro Madonna zupełnie
nie ma wyczucia tempa oraz łady; jej film jest zarówno nużący, jak i mocno
chaotyczny. Tak samo nie zawsze używa środków we właściwy sposób. Czasem zbliżenia
nie są niczym umotywowane, montaż zaś miejscami (np. w scena tańca) przyprawia o
palpitacje serca. „W.E.” jest też zdecydowanie za długi, już po pierwszej
godzinie sprawdzałem czas co 10 minut. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;"><br /></span></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0TVjJrfBHY07cO5UOBayLgDf3lcWlL7-_GvzWlVrCauSnTDz1Gi1MQj5AqRRicGNhNSgG1iX0E_bR6sH34JsHkqbQumc1Ib941ulaJ8aEDOzJ3Ye2z4xAMCBA1eHgr-DvvuklRgEDbH8/s1600/we-james-darcy-andrea-riseborough.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="213" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh0TVjJrfBHY07cO5UOBayLgDf3lcWlL7-_GvzWlVrCauSnTDz1Gi1MQj5AqRRicGNhNSgG1iX0E_bR6sH34JsHkqbQumc1Ib941ulaJ8aEDOzJ3Ye2z4xAMCBA1eHgr-DvvuklRgEDbH8/s320/we-james-darcy-andrea-riseborough.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;">Niemniej, jest tu
sporo scen zrobionych ze smakiem, które zapadają w pamięć. Wizualnie film
spodobał mi się, strona audio też jest wyśmienita, a to już zasługa naszego
rodaka. Do tego film jest nieźle zagrany. Abbie Cornish zawsze miło mi się
ogląda (swoją drogą ma ona jedne z najładniejszych oczu w biznesie), jednak tym
razem gwiazdą jest niezaprzeczalnie Andrea Riseborough, która powinna dostać za
tę rolę co najmniej nominację do Złotego Globu. <o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;">„W.E.” to film i ładny,
i dobrze zagrany, ale też męczący. Widać, że madonna ma jakiś talent, ale nie
jestem pewien czy starczy jej już życia, aby go dostatecznie wyszlifować, ale fajnie, że się stara.
Wygląda jednak na to, że dalej będzie zazdrościć Cher jej Oscara, sorry M:) </span><span style="font-family: "Georgia","serif";"><o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;"><br /></span></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<span style="background-attachment: initial; background-clip: initial; background-color: white; background-image: initial; background-origin: initial; background-position: initial initial; background-repeat: initial initial; font-family: Georgia, serif;"><b>Moja ocena: 4/10</b></span></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-8032845915177650202012-04-22T04:38:00.001-07:002012-04-22T04:43:17.079-07:00Koniec romansu / The End of the Affair (1999)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFaxtoarCQMPc0pFJx2cRfpYInUwm0jmCs9UCRoU8j6yJDs3CELcyZoHPR03e0srgnvh_UkhBgWNU0NqIWdx6xsDc_t-gVWOYuHVCowLCVgR2rdEYNLu90zMpxuMCzuVipTF8Ne1aD8qY/s1600/End_of_the_affair.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhFaxtoarCQMPc0pFJx2cRfpYInUwm0jmCs9UCRoU8j6yJDs3CELcyZoHPR03e0srgnvh_UkhBgWNU0NqIWdx6xsDc_t-gVWOYuHVCowLCVgR2rdEYNLu90zMpxuMCzuVipTF8Ne1aD8qY/s320/End_of_the_affair.jpg" width="216" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Z zeszłym roku trochę
interesowałem się konwertystami i wtedy po raz pierwszy więcej dowiedziałem się
o Grahamie Greene. Nie jestem do niego przekonany, ale skoro Jordan zabrał się
za jego książkę, to pomyślałem, że może uda się uniknąć dewocji, tworząc piękny
film o wierze i miłości. I rzeczywiście, czołobitność wobec religii da się w
tym filmie przełknąć, ale szansa nie została wykorzystana. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
„Koniec romansu” to bardzo
stylowy romans; opowieść o miłości, zdradzie i odnalezieniu w swoim życiu boga.
Julianne Moore zagrała tu jedną z najlepszych swoich ról w karierze i wyglądała
przepięknie. Ta aktorka stworzona jest do grania w filmach tego typu, bo właśnie
występy w „Godzinach”, „Daleko od nieba” czy właśnie „Końcu romansu” są
najjaśniejsze punkty w jej filmografii. Szamotanina jej bohaterki pomiędzy
obowiązkiem względem boga, z którym zawarła umową, miłością do mężczyzny a
poczuciem odpowiedzialności za nieszkodliwego, ale i przeraźliwie nudnego męża jest
wspaniała. Przeszkadzał mi natomiast Fiennes, który zagrał bardzo podobną role
do tej w „Angielskim pacjencie” i jakoś te dwie kreacje nakładały mi się na
siebie. Brawa należą się za Jordanowi za
opowiedzenie tej historii z dwóch perspektyw, Sary i Maurice’a. Dopiero te dwie
perspektywy tworzą całość historii i każda z nich jest ciekawa, miałem wrażenie
że słucham opowieści dwóch osób na temat tego samego związku. Żadna z tych osób
nie jest do końca obiektywna, żadna nie zna całości historii i dopiero łącząc
dwie w całość dochodzimy do sedna. Jak już
wspomniałem, Jordan unika epatowania tematem wiary i boga, owszem są to wątki
bardzo ważne do filmu, ale nie są do bólu eksponowane (chociaż scenę ze
znikającym znamieniem na twarzy chłopca można by sobie darować). Z drugiej trony nie udało mu się stworzyć delikatnej
historii o wierze, a szansa była nielicha. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<iframe allowfullscreen='allowfullscreen' webkitallowfullscreen='webkitallowfullscreen' mozallowfullscreen='mozallowfullscreen' width='320' height='266' src='https://www.youtube.com/embed/ydIVXPWX2no?feature=player_embedded' frameborder='0'></iframe></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Są dwie rzeczy, które musze
pochwalić na sam koniec. Pierwsza to scena wybuchu bomby, cudownie sfilmowana, zapadająca
w pamięć. Druga to muzyka Nymana. Facet potrafi jak nikt inny stworzyć jeden
motyw przewodni, obudowując go innymi tworzonymi
w duchu minimalizmu tematami i od pierwszych dźwięków przemycić piękno swojej
muzyki tak, że później nie można wyobrazić sobie filmu bez niej. „Fortepian”
czy „Gattaca” nie byłyby tymi samymi filmami (a oba zaliczam do najlepszych,
jakie w latach 90. powstały) bez jego muzyki, i również „Koniec romansu” nie
posiadałby tego stylu, gdyby nie geniusz Brytyjczyka. Wielkie brawa. Jeżeli coś
będę pamiętał z tego filmu za rok, to Moore i ilustracje dźwiękową właśnie. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-68761730393082596292012-04-22T04:13:00.003-07:002012-04-22T04:15:17.842-07:00Buntownik bez powodu / Rebel Without a Cause (1955)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9nd8Bt7dn09w8DV0n3Bsg2IoBoluc4SP-KXh-7IWP-uf1hzZFMDU8LDmlgvQh75CIQzRJrX2jJlMMgYxFBwP3R4nG1UFxVaWNPzsrk4grZbDmNfGeIXQ7X9sSlH-Dm3Ih2px7q6gw4lg/s1600/buntownik-bez-powodu-b-iext3926564.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEg9nd8Bt7dn09w8DV0n3Bsg2IoBoluc4SP-KXh-7IWP-uf1hzZFMDU8LDmlgvQh75CIQzRJrX2jJlMMgYxFBwP3R4nG1UFxVaWNPzsrk4grZbDmNfGeIXQ7X9sSlH-Dm3Ih2px7q6gw4lg/s320/buntownik-bez-powodu-b-iext3926564.jpg" width="227" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Lata pięćdziesiąte to były piękne
czasy. Kobiety siedziały w domu i gotowały, zamiast robić kariery, dzieci nie
sprawiały kłopotów wychowawczych, murzyni znali swoje miejsce, a o gejach nikt
nie słyszał, bo to wymysł nowoczesności przecież. Nawet jeśli na tym sielankowym
wyobrażeniu pojawiały się jakieś skazy, to szybko je zasłaniano lub po prostu
ignorowano. „Buntownik bez powodu” był rzeczywiście
jednym z tych pierwszych filmów, które pokazywał, jak daleko od ideału znajduje
się amerykańskie społeczeństwo, a zwłaszcza jego młoda latorośl. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Nuda, brak perspektyw, oddalenie
się od rodziców, purytańska moralność, przemoc to chleb powszedni bohaterów „Buntownika”.
Każdy stara odnaleźć się w tym galimatiasie na swój sposób, i nawet jeśli podejmuje
złe wybory, to wcale nie musi oznaczać, że jest złym człowiekiem. Przepaść
między pokoleniami jest ogromna. Rodziców nie da się już szanować, bo w oczach
dzieci albo są „mali”, albo sami swe pociechy odtrącają (mniej lub bardziej świadomie)
lub nawet porzucają. Brak autorytetów wśród starszych rodzi pustkę, która
próbuje się zastąpić namiastką poczucia przynależności, nawet jeśli ma się być
częścią młodzieżowego gangu. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Wszyscy mają tendencje do
ignorowania problemu. Czy są to rodzice, czy nauczyciele czy policja. Brak
zrozumienia budzi taką frustrację, że nawet wielka tragedia nie wydaje się być
zbyt wielką ceną za to, aby pękła owa bańka pozoru, która stara się dawać
znaki, że wszystko jest ok w momencie, gdy nic nie jest ok. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Problem z „Buntownikiem” polega
na tym, że z dzisiejszej perspektywy jest to film zbyt oczywisty. Wszystko mamy
tu powiedziane wprost, z interpretacją śpieszą nam sami bohaterowie. W chwili
premiery mógł być to film obrazoburczy, dziś jednak stał się interpretacyjnie
niezajmujący (ewentualnie zwolennicy gender studies znajdą coś dla siebie, np.
interpretując zamianę ról płciowych rodziców głównego bohatera). </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhymUmyw2TGJ9Kkug-5Teu1i4-vBWF0ex7sHBWNfsLsqqS14S7BKO6MjN1b1sKZYYDYpoY2Eo5dFO9t1Fi_chiPxbnkC0brAU9jl4Q9FoKlnH8diqKZz6WubJZrKJcmFYGoP2p_7f5CkU/s1600/buntownik.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="232" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjhymUmyw2TGJ9Kkug-5Teu1i4-vBWF0ex7sHBWNfsLsqqS14S7BKO6MjN1b1sKZYYDYpoY2Eo5dFO9t1Fi_chiPxbnkC0brAU9jl4Q9FoKlnH8diqKZz6WubJZrKJcmFYGoP2p_7f5CkU/s320/buntownik.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
I jeszcze jedna sprawa, James Dean.
Zagrał dobrze, ale nigdy nie zrozumiem dlaczego dziś jest znany bardziej od
Clifta, który był i przystojniejszym facetem i o wiele ciekawszym aktorem. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Sam film ciekawy, dający do
myślenia, ale w tym roku widziałem np. „<a href="http://secretsandliespl.blogspot.com/2012/02/dzieciaki-kids-1995.html">Kids</a>”, które bardziej mną wstrząsnęły
pokazują obraz zagubionej młodzieży. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 7/10</b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-69518815936424671832012-04-22T03:50:00.001-07:002012-04-22T03:50:54.975-07:00Wśród nocnej ciszy (1978)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtsZsy36Oa7skP5oVx-Gv-ywzoaIcI6SYLKrptSDf1sujDrq5ANA5vTF9QDlTdjbvOItMdorz8WcGyZm2Enxgc5ZF8BFXLRJETDyUGIboQMO4_vn5nkP3kKe_PkUMIIoj2FF5DARqEnrM/s1600/6931084.3.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhtsZsy36Oa7skP5oVx-Gv-ywzoaIcI6SYLKrptSDf1sujDrq5ANA5vTF9QDlTdjbvOItMdorz8WcGyZm2Enxgc5ZF8BFXLRJETDyUGIboQMO4_vn5nkP3kKe_PkUMIIoj2FF5DARqEnrM/s320/6931084.3.jpg" width="227" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Zazwyczaj narzekam, jak to nie
oglądam polskich filmów, czy nie słucham muzyki tworzonej w naszym kraju, bo
ich poziom, niestety, nie dorównuje nawet europejskim standardom, a gdzie nam
do poziomu światowego. Dlatego tym bardziej się cieszę, że w końcu będę mógł
chwalić, i bo bardzo głośno. Na „Wśród nocnej ciszy” natrafiłem dzięki cyklowi „Na
skrótu”, który ukazuje się na Filmwebie. Wielkie dzięki za przypomnienie tego
filmu, bowiem mamy tu do czynienia zarówno z rasowym kryminałem, jak i również wysokiej
próby dramatem psychologicznym. Zaskakujące jest to, jak Chmielewskiemu udało pokazać
się to, jak miłość i nienawiść w relacjach dzieko-rodzic mogą wzajemnie się
przeplatać i naruszenie tego bardzo wrażliwego systemu może prowadzić do
prawdziwej tragedii. W tym filmie mamy do czynienia zarówno z wielką potrzeba akceptacji,
jak i poczucia wolności ze strony dziecka, co kłóci się z pruskim wzorem wychowania,
który stosuje ojciec. Wzorem bardzo kontrowersyjnym z dzisiejszej perspektywy,
ale wcale nie wykluczającym miłości do dziecka. Reakcja syna na zakazy ojca
jest tym silniejsza, że dotyczą one spotkań z bernardem, a chłopców (przynajmniej
ze strony Wiktora) łączy chyba coś więcej niż tylko przyjaźń. </div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Bardzo spodobało mi się to, że
Chmielewski ładnie zachował balans między wątkiem kryminalnym, a opowieścią o
rodzinnym cichym dramacie, który nie wali nam po oczach nachalnością. Zaliwski
stworzył świetną kreację opętanego obsesją sprawiedliwością policjanta-ojca,
który mimo chęci nie potrafi porozumieć
się z synem, jest twardy i wręcz arogancki, co nie oznacza braku uczuć (piękna
scena, w której mężczyzna próbuje dotknąć włosów syna, kiedy ten ogląda zdjęcia
statków). Udaje mu się zdobyć szacunek i podziw współpracowników, przegrywa
jednak syna. Aparycja Bończyka z kolei sprawdza, ze jest chyba najlepiej predysponowanym
polskim aktorem do grania wszelkiego rodzaju szumowin, dlatego też i w tym
przypadku sprawia się znakomicie. Świetnym pomysłem jest również ukazanie całej tragedii na tle świąt Bożego Narodzenia, czasu, który kojarzy się z wybaczaniem win, pojednaniem, i radością Film ma świetny klimat (mroczne zdjęcia) i w
zasadzie tylko niedociągnięcia strony technicznej czasem nieco dawały się we
znaki (zwłaszcza fatalny miejscami dźwięk, chyba główny problem techniczny
wszystkich polskich filmów). </div>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;">
<a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiInqbUv5P_Gkw0yt0tk2wtASw5h4wzE98cMjMke0SUUgRg6N6B1326HkNf9qMBsVls_6SqGMVqXc1P7uqoAqQpXjimMjg_8PdAJoYm238v7v7WnnD-jPJoLhNGmTehVyfYd1L4WaaI0Y/s1600/652_1.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="256" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhiInqbUv5P_Gkw0yt0tk2wtASw5h4wzE98cMjMke0SUUgRg6N6B1326HkNf9qMBsVls_6SqGMVqXc1P7uqoAqQpXjimMjg_8PdAJoYm238v7v7WnnD-jPJoLhNGmTehVyfYd1L4WaaI0Y/s320/652_1.jpg" width="320" /></a></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
Poza tym, seans uważam za niezwykle
udany. Film to znakomite połączenie mrocznej opowieści o seryjnych zabójstwach
dzieci ze skromnym, ale bardzo mocnym, wątkiem psychologicznym dotyczącym relacji
rodziców z dziećmi. Moim zdaniem to jeden z najlepszych polskich filmów.</div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<br /></div>
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">
<b>Moja ocena: 9/10 </b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-23808482098881058362012-04-15T04:38:00.002-07:002012-04-15T04:40:04.063-07:00Oto jest głowa zdrajcy / A Man for All Seasons (1966)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTjXFvddB-J_qWWhrfxCzX6mWUF9LShDwkkhuNSSZLBUzjyMr7AqGe7PaR5YjtF0FriUUq7qbs7Q3AygNoKaihVd9k8NFGl54mE9GWyFAn6tvU_AMcBrk3Zqm5PlrZfikKzcMI0idqtd8/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhTjXFvddB-J_qWWhrfxCzX6mWUF9LShDwkkhuNSSZLBUzjyMr7AqGe7PaR5YjtF0FriUUq7qbs7Q3AygNoKaihVd9k8NFGl54mE9GWyFAn6tvU_AMcBrk3Zqm5PlrZfikKzcMI0idqtd8/s1600/images.jpg" /></a>Najsłynniejszym filmem Zinnemanna jest z pewnością „Stąd do wieczności”, najbardziej cenionym przez krytyków zaś właśnie „Oto jest głowa zdrajcy”. Na oba spadł deszcz Oscarów i oba są filmami bardzo podobnymi. Opowiadają o konfrontacji jednostki, która posiada silne zakorzenione ideały i nie idzie w tej kwestii na kompromisy z ogółem, konformistycznym, ordynarnym i wściekłym tym bardziej, że ta jednostka tym swoją postawa tym bardziej podkreśla sprzedajność molarności mas.</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W tamtym filmie buntownikiem był szeregowy Prewitt, tutaj zaś sam Tomasz Morus. W obu przypadkach cena za trwanie przy własnych ideałach będzie bardzo wysoka, ale nie tak ciążąca, jak sprzedanie w siebie. Jeśli mam być szczery to ten konflikt sumień o wiele ciekawiej wyszedł reżyserowi we wcześniejszym filmie. „Oto jest głowa zdrajcy” jest filmem emocjonalnie kalekim. To bardziej traktat o sumieniu niż film z bohaterami z krwi i kości. Wszystko jest tu strasznie statyczne, jakby Zinnemann bal się, że chociaż odrobina dynamizmu zniszczy film. Oglądając „Stąd do wieczności” nawet dziś bez problemu można wyczuć wątpliwości, przeciwstawne uczucia, które szarpią Prewittem (ale to również zasługa genialnej roli Montgomery’ego Clifta, który moim zdaniem był jednym z najlepszych aktorów swoich czasów). </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtuiPVZAMHv3QJGlHgVH2Z8lvEsg8CN4_q8mbNWtSNzlpRQoP_EngVbw1KsPTa_0YlBkdQDOAGGBSYCfsubOKSVh7AC235wKEkvCao656THDq04waQeAUMNyLIfXC_fFcZfQE8TWxPNY/s1600/man_for_all_seasons-king_and_saint.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="231" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjHtuiPVZAMHv3QJGlHgVH2Z8lvEsg8CN4_q8mbNWtSNzlpRQoP_EngVbw1KsPTa_0YlBkdQDOAGGBSYCfsubOKSVh7AC235wKEkvCao656THDq04waQeAUMNyLIfXC_fFcZfQE8TWxPNY/s320/man_for_all_seasons-king_and_saint.jpg" width="320" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">W filmie o Morusie nie uświadczymy prawdziwej psychomachii. Tak naprawdę w kwestii ideologicznej bohater nie ma godnego przeciwnika, kusiciela. Cromwellowi zależy tylko na tym, aby pozbyć się przeciwnika i zaskarbić wdzięczność króla, nie mamy zatem pojedynku na argumenty, bowiem Morus od początku ma być ścięty, a nie przekonany do złożenia przysięgi. Zresztą postać samego „świętego” pokazana została jednowymiarowo i wybiórczo, o wiele ciekawiej pokazano go nawet w „Tudorach”, gdzie był on z jednej strony myślicielem i humanistą, z drugiej zaś religijnym fanatykiem, który palił innowierców na stosie w imię jedynie słusznej religii katolickiej. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">„Oto jest głowa zdrajcy” to jeden tych filmów, który (poza aktorstwem) nie wytrzymał próby czasu. Całe szczęście, że Zinnemann był naprawdę dobrym twórcą i zostawił po sobie „W samo południe” czy „Stąd do wieczności” (moim zdaniem jego najlepszy film). Film o Morusie ciekawie prezentować się może już chyba tylko na kartach filmowych encyklopedii. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 6/10 </b> </div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-13529028003403633732012-04-15T04:11:00.000-07:002012-04-15T04:11:50.992-07:00Krew z krwi / Summer's Blood (2009)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXx_lhlBP3jMPZpv6BmFd38cA5ImS2kYRfAevN9UOIOUWPKOGuNCAPHlFK19MwNd4Dz50LSG9Eic2q14wF2CmuRySultOiYVbJKbCaqO5UG5V9QvUak9C-vDDEhYKh3TYVe11KED-MmNk/s1600/big.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEiXx_lhlBP3jMPZpv6BmFd38cA5ImS2kYRfAevN9UOIOUWPKOGuNCAPHlFK19MwNd4Dz50LSG9Eic2q14wF2CmuRySultOiYVbJKbCaqO5UG5V9QvUak9C-vDDEhYKh3TYVe11KED-MmNk/s320/big.jpg" width="216" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Kolejny film, po który sięgnąłem tylko ze względu na Mooney’a. Tu na szczęście jest na ekranie prawie cały czas i cale szczęście, jego obecność to jedyna osłoda i bez niej nie zniósłbym tej szmiry. W tej produkcji wszystko jest tanie: od chaotycznego montażu począwszy, na głupich dialogach skończywszy. Fabuła jest naprawdę durna, chociaż w samym pomyśle znalazło się kilka rzeczy fajnych. Przede wszystkim sama popieprzona rodzinka: syn sypia z matką, więzi w piwnicy dziewczyny, które w końcu umierają. Ojciec to sadysta i gwałciciel, a matka przymyka na wszystko oko. Ten obrazek – w połączeniu z odrobiną czarnego humoru – można by całkiem nieźle wykorzystać. Ciekawie ogląda się również główną bohaterkę, porwana, zmuszana (?) do seksu i więziona przez chłopaka, który okazuje się jej przyrodnim bratem, czasem sprawia wrażenie, jakby sama nie wiedziała, czy naprawdę chce się z więzienia wydostać (cześć okazji do ucieczki wykorzystuje, inne nie). Gdyby ktoś spędził kilkanaście dni nad scenariuszem i dał go w miarę dobremu rzemieślnikowi, wyszedłby z tego całkiem ciekawy film. A tak mamy szmirę, od której mogą boleć zęby. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><table align="center" cellpadding="0" cellspacing="0" class="tr-caption-container" style="margin-left: auto; margin-right: auto; text-align: center;"><tbody>
<tr><td style="text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEginrnEMSK-oQuB3VaUFWG54LH1RuMEBtu07FE_gir9waGGL2uB-ony9CDoYCmAz5nzrrjDhKEXdKYnmeqDc92TcpW4gAolVwudJSX4yFCtBfHqObcaHFttxwnYnbCdlAL-Cx6ERGGSYOQ/s1600/Peter+Mooney+Samsung+Infuse+4G+Launch+Event+IXHEYUleOoQl.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: auto; margin-right: auto;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEginrnEMSK-oQuB3VaUFWG54LH1RuMEBtu07FE_gir9waGGL2uB-ony9CDoYCmAz5nzrrjDhKEXdKYnmeqDc92TcpW4gAolVwudJSX4yFCtBfHqObcaHFttxwnYnbCdlAL-Cx6ERGGSYOQ/s320/Peter+Mooney+Samsung+Infuse+4G+Launch+Event+IXHEYUleOoQl.jpg" width="227" /></a></td></tr>
<tr><td class="tr-caption" style="text-align: center;">Peter Mooney</td></tr>
</tbody></table><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">A sam Peter jest przepiękny i gra nie najgorzej, chociaż sporo pracy przed nim, jeśli chce zapadać w pamięci widzów czymś więcej niż tylko śliczna twarzą. Zadatki ma, niech zatem mądrze wybiera role, a może jeszcze się przebije. Oby nie poszedł drogą Ashley Greene (głównej bohaterki), która tez jest ładna, ale ugrzęzła w „Zmierzchu” (chociaż może to i dobrze, bo jej gra na pierwszym planie pozostawia naprawdę wiele do życzenia). </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 3/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-81801683073562379062012-04-15T03:54:00.001-07:002012-04-15T03:55:53.041-07:00Harriet szpieguje – wojna blogów / Harriet the Spy: Blog Wars (2010)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3OdWGhKNMg_R9bwEI3MHtW5bieJcHH7ko9kwNOLx189IkYv-VXXKbPM6dgOKo5o8IZaEyOiEWf9oJvMc6hiY2uUolQ6ThNhQccCLmyydsk7hLNjbXJm6Ppi7N_goakVCsDv-zf03kM5c/s1600/harriet-the-spy-blog-wars.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj3OdWGhKNMg_R9bwEI3MHtW5bieJcHH7ko9kwNOLx189IkYv-VXXKbPM6dgOKo5o8IZaEyOiEWf9oJvMc6hiY2uUolQ6ThNhQccCLmyydsk7hLNjbXJm6Ppi7N_goakVCsDv-zf03kM5c/s320/harriet-the-spy-blog-wars.jpg" width="226" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Po ten film sięgnąłem tylko z jednego powodu, chciałem zobaczyć coś z cudnym Peterem Mooney’em. No i obejrzałem, w całym filmie aktor pojawia się na ekranie przez mniej więcej 15-20 sekund. Ale mimo to nie żałuję, że tę telewizyjna produkcyjkę Disney’a obejrzałem. Film jest czymś w rodzaju popłuczyn po „Wrednych dziewczynach”, które wbrew pozorom były filmem nie tylko zabawnym, ale i całkiem mądrym. Mamy więc dziewczynę, która nie chce wpasować się w ogólny nurt popularnych dzieciaków do czasu, kiedy smakuje jak to jest być na szkolnym świeczniku. Detronizuje dotychczasowa gwiazdę, jednocześnie bardzo upodabniając się do niej, tak że jej przyjaciółka mówi: „jest jedna rzecz gorsza od bycia Marion Hawthorne, pragnienie bycia nią”. Bohaterka w imię popularności kłamie, manipuluje, traci przyjaciół. Całość oczywiście w tanim telewizyjnym stylu bajeczek dla dzieciakow. Ale jest jedna rzecz, która mówi wiele o zmianach, jakie zaszły w społeczeństwie. Jeszcze kilka lat temu w filmie pojawiłaby się scena, w której bohaterka przeprasza za wszystkie kłamstwa, jednocześnie przyznając się do nich ect. Natomiast tutaj takiej sceny nie ma. Kłamstwa pomagają odnieść dziewczynie sukces, szersze grono ludzi się o nich nie dowiaduje, czyli wszystko jest ok. Bardzo cyniczne, ale w sumie prawdziwe i za to (jak również za niezłe podsumowanie i wyśmianie wszystkich młodzieżowych produkcji jak "Zmierzch", które w pewnym momencie stają się marką, która ma być tylko i wyłącznie dojną krową) filmik dostał aż 4 gwiazdki. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 4/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-51592403057190557382012-04-11T02:39:00.000-07:002012-04-11T02:39:58.913-07:00Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny / Agnes of God (1985)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaGwqoXOtRP0lg-qVpAORVXnxfDsC1i_L9x67xnic5f_ZUWquJytSSQp-FHSfHUyfC5FsnpPU2yuhsj1A8UKdFmufBQ-V6aE0B4Y4AeNtld31qABkUcB-pMNxhiRHIWh_sE-0Qg2fn5zU/s1600/51HlVGCR6VL._SX500_.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEjaGwqoXOtRP0lg-qVpAORVXnxfDsC1i_L9x67xnic5f_ZUWquJytSSQp-FHSfHUyfC5FsnpPU2yuhsj1A8UKdFmufBQ-V6aE0B4Y4AeNtld31qABkUcB-pMNxhiRHIWh_sE-0Qg2fn5zU/s320/51HlVGCR6VL._SX500_.jpg" width="240" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";">Raczej średnio przepadam za adaptacjami filmowymi sztuk teatralnych. Zazwyczaj twórcom nie udaje się „wywietrzyć” materiału z teatralnych naleciałości i to, co jest siłą na deskach teatralnych, na srebrnym ekranie okazuje się słabością. Na szczęście „Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny” aż tak mocno teatrem nie trąci. Jewison zabrał się za temat kontrowersyjny, a mnie osobiście szczególnie interesujący. Otóż pewnej nocy w klasztorze żeńskim zakonnica powija dziecko, które następnie zostaje zabite. Nikt nie jest zainteresowany ciąganiem oskarżonej po sądach, dlatego na miejsce zbrodni wysłana zostaje psychiatra, która ma zbadać poczytalność oskarżonej. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";">W filmie prym wiodę trzy postaci kobiece: siostra przełożona, oskarżona o zabronię siostra Agnes i grana przez Fondę biegła Livingstone. Trzy zupełnie różne postaci, razem tworzące niezwykle ciekawy miks postaw światopoglądowych. Agnes wydaje się wręcz niewiarygodnie naiwna, czysta jak powiedziałby zapewne ktoś posługujący się słownictwem kościelnym. Zdaje się nie mieć najmniejszego pojęcia o sprawach doczesnych jak chociażby seks, czy w ogóle świat poza klasztornymi murami. Jedyne, co interesuje tę pełną prostoty, śliczną dziewczynę (bo słowo „kobieta” zupełnie do niej nie pasuje) to Bóg. A jednak, to ją znaleziono z martwym dzieckiem w rękach. To ona była w ciąży w klasztorze, w którym jedynym mężczyzną jest zniedołężniały ksiądz przybywający by spowiadać mniszki. Czyn zupełnie nie pasuje do osoby. Co tak naprawdę się wydarzyło w tym odciętym od świata miejscu? Margaret Livingstone stara się tego dowiedzieć. Początkowo myśli zapewne, że będzie to prosta sprawa, ale jedna z tych, których nie chce przyjąć, bo są wrzodem na tyłku. Z czasem wciąga się w tę zagadkę o wiele bardziej niż sama by przypuszczała. Zachowując się bardziej jak detektyw, a nie lekarz, znajdzie się blisko pytań i problemów, przed którymi uciekała cale życie. Kościół i religia odznaczyły swe piętno również na jej historii. I w końcu sama siostra przełożona. Twarda, szorstka kobieta, który skrywa wiele sekretów. Poświęciła swoje życie Bogu, ale czy ze szlachetnych pobudek, czy jednak klasztor był dla niej ucieczka od wcześniejszego życia. Czy matka przełożona tak bardzo różni się od pani Livingstone? Też ma swoje wątpliwości, a młoda Agnes traktuje nieco przedmiotowo, jako środek cementujący jej wiarę, cud, który położy kres pytaniom. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";"><br />
</span></div><div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfox1iHNyvNGcjO_B2jghFvPh42z8l8mvlc4Q_4GV0j8UDTQJ25j9f0juaGUpO0GrXXLlkdr4sR7113CqNg1ulOm4kaTTFH-pV5rRWcFUYl5tYC_NvfpXma9kdjAAyayJa7h3JkLp5D8g/s1600/agnes-of-god.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="170" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhfox1iHNyvNGcjO_B2jghFvPh42z8l8mvlc4Q_4GV0j8UDTQJ25j9f0juaGUpO0GrXXLlkdr4sR7113CqNg1ulOm4kaTTFH-pV5rRWcFUYl5tYC_NvfpXma9kdjAAyayJa7h3JkLp5D8g/s320/agnes-of-god.jpg" width="320" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";"><br />
</span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="font-family: "Georgia","serif";">„Tajemnica klasztoru Marii Magdaleny” to popis aktorstwa tercetu Fonda – Bancroft - Tilly. Dwie ostatnie były nominowane do Oscara za te role, bardzo słusznie. Meg Tilly miała najtrudniejsze zadanie i wybrnęła z niego w wielkim stylu, a dwie koleżanki jeśli jej ustępują, to tylko w niewielkim stopniu. Znakomita jest również muzyka </span><span style="background: white; border: none windowtext 1.0pt; font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: Arial; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;">Georges<span class="MsoHyperlink">a</span> Delerue.<o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="background: white; border: none windowtext 1.0pt; font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: Arial; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;">Mam jednak wrażenie, że ta historia stwarzała większe pole do popisu. Jewison świetnie prowadzi aktorów, ale gdyby ciekawiej żonglował niuansami, dawał więcej mylnych tropów i przede wszystkim bard ziej przyłożył się do realizacji, to zrobiłby kino wielkie. Nie zmienia to faktu, że i tak zrobił ciekawe, wciągające kino. Film ma plusa także za to, że nie daje ostatecznie odpowiedzi na wszystkie pytania i kilka humorystycznych scen. <o:p></o:p></span></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><span style="background: white; border: none windowtext 1.0pt; font-family: "Georgia","serif"; mso-bidi-font-family: Arial; mso-border-alt: none windowtext 0cm; padding: 0cm;"><b>Moja ocena: 8/10</b></span><span style="font-family: "Georgia","serif";"><o:p></o:p></span></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-82600028026201943572012-04-06T03:48:00.000-07:002012-04-06T03:48:59.118-07:0017 Again (2009)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9Tj4oQLGUZjjvJcxpMIPiL3KOX-X5uNpy6gHH_8S7i5lW5ecnDKkIIcci9iWF2NJIqSY6jRBJdXVxk_6XXZ-RlO40UV9vaZQvjs7jdv9TqMC0yTW8Prjbj6rp2Re0An0_JmEnA-4jiPU/s1600/images.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj9Tj4oQLGUZjjvJcxpMIPiL3KOX-X5uNpy6gHH_8S7i5lW5ecnDKkIIcci9iWF2NJIqSY6jRBJdXVxk_6XXZ-RlO40UV9vaZQvjs7jdv9TqMC0yTW8Prjbj6rp2Re0An0_JmEnA-4jiPU/s1600/images.jpg" /></a>Jeśli nie wiesz, jak zrobić wrażenie na dziewczynie, to zapisz się na wieczorny kurs elfickiego. Taki pomysł podsuwają twórcy „17 Again”, filmu o dziwno całkiem fajnego. Chyba dobrze zrobiłem, że najpierw obejrzałem inny film z Efronem, czyli „Charlie St. Cloud”. Tamten film, chociaż akcja działa się w niezwykle malowniczej scenerii i w baśniowym klimacie, był dziełem słabym (dostał ocenę 4). Tymczasem „17 Again” w swojej klasie jest nawet niezłą propozycją. Sporo tu scen zabawnych, zazwyczaj dzięki bohaterowi Lennona – od jego niezwykłego mieszkania po bezowocne (do czasu) próby zdobycia serca dyrektorki szkoły – dodanie tej postaci było strzałem w dziesiątkę (niezłe są też trzy puszczalskie dziewczyny, które chcą zaliczyć Mike'a). Co prawda nie jest to tak fajna zabawa jak chociaż „Zakręcony piątek”, ale „17 Again” to nie najgorsza propozycja na niedzielny wieczór. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 6/10 </b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-5098221299064377102012-04-06T03:36:00.000-07:002012-04-06T03:36:11.034-07:00Intacto (2001)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcpAaymLlkFxp-duMxjqsPX0zr4NnTS1-KyG8Hol4Corg08lWQORcvJBgubvAwg98NGc_6QyO1fq2ucWyrvZ9zi5PsaOha62JQUQ2I8luQKFcY8zTkSRNLlqY2tBSzamDsC5X1H0huEss/s1600/intacto.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEhcpAaymLlkFxp-duMxjqsPX0zr4NnTS1-KyG8Hol4Corg08lWQORcvJBgubvAwg98NGc_6QyO1fq2ucWyrvZ9zi5PsaOha62JQUQ2I8luQKFcY8zTkSRNLlqY2tBSzamDsC5X1H0huEss/s320/intacto.jpg" width="216" /></a>Kolejny w ostatnim czasie, po chociażby „In Time”, film, który ma kapitalny pomysł, ale jego realizacja już pozostawia wiele do życzenia. „Intacto” miał wspaniały potencjał, by stać się jednym z najlepszych thrillerów hiszpańskich ever. Co praktycznie nigdy się nie zdarza w amerykańskich produkcjach tego typu, reżyser nie skupia się tylko na akcji, ale stara się zarysować nam portrety psychologiczne bohaterów. Postaci są ciekawe, ale nie wyciśnięto z nich nawet 50% ich potencjału, a z takimi aktorami jak von Sydow czy Sbaraglia była szans na świetne kino. Koniec końców, dostajemy porządnie skrojony film, który nie nuży, ale też nie wbija w fotel. Szkoda pomysłu. Polecam jednak, bo i tak jest to jeden z lepszych filmów gatunku, jakie w ostatnich miesiącach widziałem. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 6/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-50435503565402180602012-04-06T03:27:00.002-07:002012-04-06T03:28:00.771-07:00Pod słońcem Toskanii / Under the Tuscan Sun (2003)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9L0unYu8gjs98G9D5Hl6FX6PcM7Osh4AIaDZ2K0hfLhvrRJkch7WvqyBBZqvXMEcjN9xf0crl6LtxfubRyesPpIt0ao5MlXnMTk-1BtyfvGl4Z4JFyGdf6_PaPfSJpMsUuZKpYAEHwig/s1600/760.jpg" imageanchor="1" style="clear: right; float: right; margin-bottom: 1em; margin-left: 1em;"><img border="0" height="240" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEh9L0unYu8gjs98G9D5Hl6FX6PcM7Osh4AIaDZ2K0hfLhvrRJkch7WvqyBBZqvXMEcjN9xf0crl6LtxfubRyesPpIt0ao5MlXnMTk-1BtyfvGl4Z4JFyGdf6_PaPfSJpMsUuZKpYAEHwig/s320/760.jpg" width="320" /></a>Wells tworząc ten film zebrała chyba wszystkie amerykańskie stereotypy dotyczące Włoch, jako krainy winem i przystojnymi mężczyznami płynącej. Ja dwa razy odwiedzałem Italię i poznałem ją od strony, jakiej raczej w przewodnikach nie uświadczymy, co wcale nie zmniejszyło mojej miłości do tego kraju, gdzie wrócę na pewno jeszcze nie raz. „Pod słońcem Toskanii” jest zatem jak kremówka - z daleka wydaje się pyszna i chcemy ją zjeść, ale już w Polowie konsumpcji zaczyna nas mdlić. W tym filmie – mimo nieciekawej sytuacji wyjściowej – jest tyle cukru, że nawet najbardziej odpornych od czasu do czasu powinno to uwierać. „Pod słońcem Toskanii’ to bajka pełna gębą i podejrzewam, że niejedna rozwódka po obejrzeniu tego filmu od razu wykupiła wczasy w Toskanii. Od dziwo, film jednak ogląda się znośnie, nawet mimo debilnego wątku Pawła i jego włoskiej dziuni. Obraz ma swój urok, kilka zabawnych scen i nawiązania do filmów samego Felliniego, a to wystarczy, żeby amerykańska komedia romantyczna (chociaż może bardziej obyczajowa?) dała się przełknąć. No i na dodatek niezła Diana Lane też umila seans. Chociaż jak znów najdzie mnie ochota na cos we włoskich klimatach to po prostu włączę sobie zdjęcia z prywatnych zbiorów.<br />
<br />
<b>Moja ocena: 5/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-73180806643495549582012-04-06T03:16:00.000-07:002012-04-06T03:16:33.467-07:00Hanna (2011)[DVD/INNY]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtA8rCEOHUXSEmRR-5Wqkcw5_JeR8fi2lCKvTD50_5s-R0EOXxTkcoYyrNX7GkXG4nMWTF35giwkr0ZFhIS_1uFUdWtY9qFDmtAUJt0iVdby0uvarSgfEVuftPDJgaCEZmu6KB7p5F6IQ/s1600/4ef606d59541f1fbbc010d71281f8466.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgtA8rCEOHUXSEmRR-5Wqkcw5_JeR8fi2lCKvTD50_5s-R0EOXxTkcoYyrNX7GkXG4nMWTF35giwkr0ZFhIS_1uFUdWtY9qFDmtAUJt0iVdby0uvarSgfEVuftPDJgaCEZmu6KB7p5F6IQ/s320/4ef606d59541f1fbbc010d71281f8466.jpg" width="216" /></a>O matko, co za kretyński film. Może nie jest to jeszcze poziom zidiocenia, jakim raczeni byliśmy w „Salt”, ale i tak co chwila łapałem się za głowę. Wright, jako reżyser, zaliczył przy okazji tego dzieła swój najlepszy film. Forma, w jaką oplótł opowieść o nastoletniej maszynie do zabijania, roni wrażenie. Montaż i dobór muzyki to pierwsza klasa. W przeciwieństwie do swoich innych filmów, Wright w końcu był w stanie utrzymać film w jednostajnym tempie, stworzył obraz równy, czego nie mogę powiedzieć o innych jego dziełach. Do tego dochodzi świetne aktorstwo. Blanchett jest jedną z nielicznych osób, które mogą chodzić przez cały film z jedną miną, a widz i tak jest zahipnotyzowany (chociaż szkoda, że użyła tu niemalże tych samych środków, co w ostatniej części „Indiany Jonesa”). Byłem pewien, że Ronan po „Pokucie” zaginie. A tu proszę, dziewczyna ciągle unosi się na powierzchni i to w naprawdę dobrym stylu. Miała dobrą kreację w „Nostalgii anioła”, a teraz tutaj. Czyli wydaje się, że wszystko ładnie i pięknie. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">No prawie, trzeba tylko podczas filmu wyłączyć myślenie. W filmie roi się od scen idiotycznych, podczas których początkowo się śmiałem niczym na dobrej komedii, a później już tylko z niedowierzaniem kręciłem głową. To ja już wolę, jak Wright robi filmy nierówne, ale zmuszające do myślenia i zostające ze mną na cale tygodnie, a tak było z „Pokutą”. Przez chwilę pomyślałem sobie, może po prostu nie jestem w targecie. Ale zaraz później przypomniałem sobie, że trylogię o Bournie śledziłem prawie z wypiekami na twarzy. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 6/10 </b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-56961621216963511272012-04-04T02:45:00.002-07:002012-04-04T02:47:06.960-07:00¥ Atlas Śródziemia[KSIĄŻKA]<br />
<br />
<br />
*Atlas Śródziemia* ~ Karen Wynn Fonstad ~<br />
Tytuł oryginału: The Atlas of Middle-Earth<br />
Stron: 210 przekład: Tadeusz A. Olszański<br />
Wydawnictwo: Amber (2007)<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0pQGaM-mh3S2gTUh0d7AOaPm7kLI1kIeB6ZE5cUkPrYvCc2J9UBfB_w99dT3VTgEYHwEUEscpQpOsW-BIDfUs1TsUs86MxSRbwn0dqWBUmRmK6xoSlIR01TjeD-XqvUZYspw7P2UmTaA/s1600/atlas.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj0pQGaM-mh3S2gTUh0d7AOaPm7kLI1kIeB6ZE5cUkPrYvCc2J9UBfB_w99dT3VTgEYHwEUEscpQpOsW-BIDfUs1TsUs86MxSRbwn0dqWBUmRmK6xoSlIR01TjeD-XqvUZYspw7P2UmTaA/s320/atlas.jpg" width="227" /></a></div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Atlas zacząłem przeglądać już w zeszłym roku (a kupiłem go chyba w 2009), skończyłem zaś kilka dni temu. Pierwsze, co trzeba podkreślić przy - nawet tak króciutkim omawianiu tej pozycji jak moje - to ogrom pracy, jaki włożyć autorka musiała w skomponowanie tej książki. Ja należę do osób, które nie grzeszą wyobraźnia przestrzenną, a czytanie przeze mnie mapy na wycieczkach kończy się zazwyczaj wielogodzinnym błądzeniem. Dlatego tez atlas ów jest wręcz nieocenioną pozycją dla osób mi podobnych:) Na napisanie takiego dzieła składa się nie tylko wiedza geograficzno-kartograficzna, ale przede wszystkim bardzo dokładna znajomość tekstów i rysunków Tolkiena - do wielu z nich polski czytelnik nie ma dostępu (bo „Historii Śródziemna” chyba jeszcze długo nie uświadczymy w naszym języku w całości). Oczywiście trzeba pamiętać, że czasem autorka musiała podjąć arbitralne decyzje (może się więc mylić, co do zamysłów Tolkiena), dlatego dobrze traktować ten atlas bardziej jako uporządkowanie wskazówek. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;">Mam jedną uwagę co do map w atlasie – czasem są one bardzo mało czytelne, np. mapy specjalistyczne na końcu książki. Czasem wypadałoby zastosować wkładki niż upychać mapę na dwóch stronach, przez co tez traci na czytelności. Niemniej, jestem pewien, że teraz każdej lekturze Tolkiena towarzyszył już będzie ten atlas, który nie tylko jest świetnym przewodnikiem, ale jeszcze raz pokazuje jak kompleksową, niesamowitą wręcz wizję miał autor odnośnie swego świata, jak bardzo starał się dopracować detale i stworzyć świat, w którym subkreacja przenikałaby każdą jego sferę. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: *****/6</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-371918758297192534.post-26986333504060137682012-04-04T02:19:00.000-07:002012-04-04T02:19:49.624-07:00Niewygodna prawda / An Inconvenient Truth (2006)[DVD/INNE]<br />
<br />
<br />
<div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0EE6h7jMDqAdIQZ61ipXNIXy6S9bP0lo3v09EX8B8t8P_aLsMguUeIWPghdqFgzC-EPReRJ35e3yBxyU_BubNF-Vs1l1g_Xr6Bk1O8soMXQ0b9TJf7aZ3QO9bI3LVQsHhrPHZm-7wN_A/s1600/220px-An_Inconvenient_Truth_Film_Poster.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" height="320" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEi0EE6h7jMDqAdIQZ61ipXNIXy6S9bP0lo3v09EX8B8t8P_aLsMguUeIWPghdqFgzC-EPReRJ35e3yBxyU_BubNF-Vs1l1g_Xr6Bk1O8soMXQ0b9TJf7aZ3QO9bI3LVQsHhrPHZm-7wN_A/s320/220px-An_Inconvenient_Truth_Film_Poster.jpg" width="216" /></a>„Niewiarygodna prawda” to dokument opowiadający o jednym z najbardziej kluczowych problemów, który stoi przez ludzkością. Jak dla mnie ma jednak dwie zasadnicze wady: po pierwsze nie dowiedziałem się z niego praktycznie niczego nowego, po drugie film zamienia się w The Al Gore Show – pokazując równocześnie, że kiedy kariera polityczna zwalnia, trzeba znaleźć sobie inne źródło dochodów. Na pewno nie nudziłem się na tym filmie, ale Akademia w poprzedniej dekadzie ciekawsze dokumenty nagradzała i mam wrażenie, że film dostał nagrodę bardziej za tematykę. Ta, owszem, jest ważna, ale żeby zaraz Oscar? Niemniej, w szkołach takie filmy powinny być puszczane na lekcjach, bowiem sam wykład pana Gore’a nie jest zły, te wszystkie wykresy bardzo fajnie ilustrują zagadnienia i dla dzieciaki więcej z tego wyniosą niż z rozdziału w podręczniku. </div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><br />
</div><div class="MsoNormal" style="text-align: justify;"><b>Moja ocena: 6+/10</b></div>Ovehttp://www.blogger.com/profile/10339143192315280032noreply@blogger.com0